Słońce nie świeci gdy Ciebie nie ma obok mnie. Nie muska delikatnie skóry promieniami. Robi się chłodno, mimo przeraźliwego upału. Choć nie ukrywam, czasem dobrze gdy zamarzam. Bieguny się nie gniewają, robi się ciemno znikasz, ja marznę. Wracasz i się topię. Epoka lodowców zażegnana na ten czas. Chyba żyję. Po latach ledwie zauważalnej egzystencji okazało się to niemalże przyjemną odmianą.
Co jeśli umrę? To nic. Naprawdę nic. Najważniejsze jest przy umieraniu, by nie żyć przez 78 lat każdego roku tak samo, każdego dnia jako ten sam zwykły człowiek.
Przyjemność i ból. Znowu jedno nie wyklucza drugiego. Może nie istnieje jedno bez drugiego jak słynna przeciwność dobra oraz zła?
Na miłość i szczęście trzeba sobie zasłużyć. Ale po to mamy życie, by dostać szansę, postarać się. Słońce nie wyjdzie zza chmur, jeśli kurczowo będziemy się ich czepiać, zasnuwać za każdym razem gdy ktoś osuszy krople deszczu spływające po policzku.
Will Heard
Co jeśli umrę? To nic. Naprawdę nic. Najważniejsze jest przy umieraniu, by nie żyć przez 78 lat każdego roku tak samo, każdego dnia jako ten sam zwykły człowiek.
Przyjemność i ból. Znowu jedno nie wyklucza drugiego. Może nie istnieje jedno bez drugiego jak słynna przeciwność dobra oraz zła?
Na miłość i szczęście trzeba sobie zasłużyć. Ale po to mamy życie, by dostać szansę, postarać się. Słońce nie wyjdzie zza chmur, jeśli kurczowo będziemy się ich czepiać, zasnuwać za każdym razem gdy ktoś osuszy krople deszczu spływające po policzku.
Will Heard
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Thanks!