sobota, 11 maja 2013

Can I be close to you?

Nie wiem dlaczego większość swoich zdań zaczynam od ''nie''. Szczerze nie mam pojęcia. Czy to wynika z zaprzeczania? Z niedopuszczenia rzeczy, zjawisk do siebie? Bo ja rzeczywiście czasem wolę czegoś do swej świadomości nie dopuścić. Pozwala mi to wierzyć, że wciąż jest nadzieja. Że mogę dalej walczyć, nie poddawać się. Nie dopuszczam wtedy do siebie możliwości rozpadu na miliony małych kawałków, które zbierałam już setny raz. Zbierałam na kolanach, kleiłam upływającymi miesiącami, a ktoś zawsze zaraz po skończeniu swego rodzaju dzieła, przychodził i niszczył cały plan. Z czasem przestałam planować. Bo co się działo z moim planem? Znikał. Jak oni wszyscy. Ostatnio wspominałam o tym, jak chętnie wybrałabym się w podróż, aby się zgubić. Tylko co to za dziwaczny PLAN aby PRZYPADKIEM się zgubić? Toż to niedorzeczne. Chodzący paradoks. Leciutko stąpający po ziemi. Teraz wydaje mi się, iż ja jestem miastem. Albo zagubieniem. Jednym z dwóch na pewno. Kiedy opadną emocje, wraca do Ciebie trzeźwy tok myślenia. Masz kontrolę. Jest ona nadwyraz potrzebna jeśli wciąż szukasz siebie. ja właśnie szukam. Czasami wydawać by się mogło, iż jest to wyjątkowo trudne. To dla jednych będzie cel życia. Dla innych rzecz oczywista. Natomiast dla mnie to wciąż nieznane tereny. A ja siedzę, zmarznięta. Siedzę zmarznięta od tysięcy dni. Nie było jeszcze takiego dnia, w którym mogłabym przyznać, iż wypełnia mnie ciepło i siła. Słońce nie da mi tego ciepła, jakie mogłoby dać serce wypełnione miłością do drugiego człowieka. Nie jestem szczęśliwa, znowu nie. Cholera nie. Bywam czasami i owszem. Ale nie jestem. A czuję kolejną łzę i krew w ustach. Wytarłabym ją, ale jestem pewna że za minut kilka pojawi się kolejna. Zastąpi ją. Ludzie robią to samo. Zastępują się. Pamiętam jednak, że nie ma na świecie dwóch takich samych łez, kropli krwi, roślin, zwierząt czy ludzi. Możesz się do czegoś odwołać, kontynowac ten motyw, ale to wszystko. Nawet jeśli słucham tej samej piosenki, wciąż powtórnie ją odtwarzając, ona już nie jest taka sama jak na początku. To dotyczy tak samo ludzi. Każdego dnia jesteśmy inni. Może powtórzyć się historia, ale nie wszystko. Wszystko to pojęcie okropnie względne, zdaje sobie z tego sprawę. Lecz co to za różnica. Pozostała mi już tylko cisza. Nawet się nie odzywam, nie proszę, nie zabiegam, nie błagam. Tylko tęsknię. Wspominam. Nie żałuję, wbrew możliwym pozorom. Miałeś byc ukojeniem mojego strachu, zmartwień i nerwów. Gdzie jesteś teraz? Gdzie się podziewasz? Czy naprawdę jesteś szczęśliwy? Proszę nie odpowiadaj.