wtorek, 29 marca 2011

Byłbyś w stanie...?

Byłbyś w stanie być przy mnie, mimo tylu niedogodnień, przewagi moich wad, posiadania jedynie milimetrowych zalet, ale z uczuciem miłości?. 
Wiedz, że nie pójdę do piekła nie trzymając się w tym czasie za rękę.
Może być tu gdzieś w bliskim bądź dalekim 'pobliżu' i setka, i to nie zmieni mojego poczucia samotności. nie łudzę się nawet, że to mogłoby się teraz zmienić.

poniedziałek, 28 marca 2011

In this happy little house...

Już od samego początku kiedy to ją 'poznałam' w końcówce 2009 roku byłam niemal w pełni świadoma czego się podejmuję. Jak wtedy na mnie to było to racjonalne myślenie. A potem oni. pojedynczo, powoli dołączali 'do mnie'. Szkoda, że tylko 1/4 z nich została ze mną do teraz. Niestety dopiero teraz odczuwam skutki całego tego zajścia. Okazuje się, że bardziej ufam ludziom, którzy są ode mnie tak strasznie daleko niż tym, z którymi mijam się codziennie na korytarczu. Jakby na to nie patrzeć, jest to dobijające. Czekaj czekaj. Czy mogę ufać? 
Teraz to już chyba nic nie mogę. Naprawdę nic. Nie mogę nawet kiwnąć palcem. Nie mówiąc o odwróceniu się i spojrzeniu komuś w przepełnione strachem i niekiedy bólem oczy. Nic nie mogę. Tylko, że tak strasznie tęsknie. 

sobota, 26 marca 2011

My tired heart is beating so slow

Pierwszy raz moją widownią dla łez nie był ekran komputera, zamknięty pokój brata i lampka na parapecie. Dziękuję Idze za słowa, za jej piosenki, za gitary. Za wszystko.
Może za rok czy pół roku nawet, będę żałować, że teraz jestem taka, a nie bardziej poważna, rozważna i poukładana czy jeszcze jakaś inna. Jednak na dzień dzisiejszy nie umiem taka być.


Mogłabym zrobić jeden większy krok i poobijać sie o wnętrze otchłani, następnie spocząć na dnie i zostać tam tak długo jak będzie to potrzebne. Nie wiem tylko czy potrafiłabym tak bez pożegnania zostawić kilku ludzi. To byłoby wtedy takie nie fair.
Tylko kogo obchodzą zasady fair play kiedy druga osoba nie potrafi cie docenić. To tak jakby jeść zupę nożem.
Mogłoby się wydawac, ze wszyscy jestesmy tacy samy. Mimo to, każdy z nas czymś się od drugiej osoby wyróżnia. Dlatego odkrywajmy, akceptujmy ludźmi takimi jacy są i bądźmy przy nich. powinniśmy zgnieść pod butami stereotypy i uprzedzenia.


To mnie wypełnia : klik
Także to : klik

piątek, 25 marca 2011

You've been gone for so long

Zbyt długo Cie nie było. Skoro już to wszystko tak definitywnie, to czeka mnie 7 miesięcy zbieranki. 
Mam jakiegoś okropnego pecha, który bardzo długo mnie się trzyma. Co jak co ale tego schematu, który się własnie powtarza nie chcę w swoim życiu. 
Wczoraj wieczorem pierwszy raz bałam się naprawdę. Nie było ani grama fikcji, w niczym. Siedziałam na kanapie, z ręką przyciśniętą do ust. Ta ręka była mi potrzebna, żeby nie krzyczeć i nie obudzić innych. Było ciepło, a mimo wszystko drżałam. Po prostu ze strachu. Wypełniał mnie całą. Byłam nim. 
To nawet nie był horror. 'zwykły' triler. Nigdy wcześniej nie bałam się tak bardzo jak wczoraj. 
Nie wiem czy lubię zasypiać jak i budzić się ze łzami obok. Miałam wszystko sobie uporządkować, ogarnąć ten stan. Natomiast z dnia na dzień przybywa mi problemów. Zupełnie nie wiem co mam robić. 
Jedyną rzecz jaką chciałabym teraz zrobić to pójść na dworzec, kupić ten głupi bilet a po 8 czy 10 godzinach siedzieć akurat z Nim, bo nigdy mnie nie zostawił. Obejrzec te wszystkie filmy, które mieliśmy w planach aby oglądać je wspólnie.
Nie wiem tylko czy wzięłabym bilet powrotny. 

środa, 23 marca 2011

Tonight I'm weak...

A teraz nawet łzy nie pomagaja wyzbyć się bólu. Przecież zawsze to wystarczało. Nie ma to jak tyle razy z rana usłyszeć ''jak tam? jak noga? jak samopoczucie? i wszystkie tego odmiany, a na to wszystkim skłamać ''dobrze, wszystko ok, nie boli, nic nie jest, było całkiem dobrze i inne tego pochodne''  Nie znoszę tego. 
Mam nadzieję, że będziesz szczerze szczęśliwy. Tego oczekuje po Twojej wybrance. Naprawdę marzę abyś był zadowolony i aby było Ci dobrze.
Dzisiaj jestem słaba więc daj mi odpocząć i spróbuj zrozumieć, kimkolwiek jesteś i bez względu na jaki powód to czytasz. 
Myślałam, że nawet egoizm ma granice. Jednak to jest cecha bez graniczna. Jaka szkoda...

Akurat za Tobą tęskniłam, bo nie ociekasz kłamstwem, egoizmem i zazwyczaj wiem co napiszesz. Naprawdę cieszę się, że jesteś. O takim przyjacielu marzyłam, choćbyś był daleko.  

poniedziałek, 21 marca 2011

Please, don't make me wanna die

Umarłabym dla Ciebie. Kłamałabym dla Ciebie. Kradłabym dla Ciebie. Nigdy nie będę wystarczająco dobra.
I wszystko co kocham za chwilę spali się w tym świetle. Na szczęście wszystko wygląda lepiej przy zachodzie Słońca. I mogłabym należeć do Ciebie, ale wtedy nie byłoby to wszystko takie interesujące i nieodpowienie, czyż nie? Na sam koniec ostatni raz skłamiesz, a ja i tak uwierzę w to kłamstwo, jak i we wszystkie inne, zresztą. Naprawdę chciałabym za Ciebie umrzeć, skoro tak wiele dla mnie znaczysz, byłaby to bez dwóch zdań dobra śmierć. 

sobota, 19 marca 2011

Myślę, że się Ciebie boję.

Jestem od trzeciego palca u stopy aż po cebulki moich włosów zamoczona i oblepiona w strachu. W strachu irracjonalnym jak mało co. Sądze również, iż to przez strach, a nie niedopływającą krew, np. do stóp ; mam swoje standardowe dreszce. Nie wiem nawet jak nazwać to, że za wszelka cenę nie chcę się przed samą sobą przyznać, iż On nie wróci. cholera, On nie wróci. Jestem w stanie to napisać, lecz w mojej chorej podświadomości iście mała iskiereczka świeci się z nadzieją, że może jednak coś mi się w życiu uda, a do tego wszystkiego On wróci i schemat się powtórzy. 


Wykrzycz mi z największa siłą z płuc wszystkie moje wady i to jak cholernie okropna jestem, a potem odwróć się i podkreśl, że byłeś 100 procentowo poważny i wcale nie żartowałeś. Po prostu wykrzycz mi to wszystko, proszę. Potem przeklnij z awersji spowodowanej stratą czasu dla tego małego zainteresowania moja osobą. 


Tej jednej rzeczy nie zrozumiem chyba nigdy. Jednego wieczoru ktoś pisze Ci, że jesteś dla Niego przyjaciółką a powiedzmy dzisiejszego wieczora go nie ma dostępnego pod żadną postacią, natomiast kiedy ty byłaś w szpitalu i potrzebowałaś jakiejkolwiek bytności innych ludzi to On nie odpisywał. To taką przyjaciółką dla niego jestem? Jakże definicja przyjaźni teraz jest naruszona. Teraz to już nie zaufanie, szczerość, poświęcenie i bezwarunkowa miłość i pomoc. Już nie. Teraz to pytanie czy pójdziesz ze mną na fajke, kto pójdzie po piwo i kto załatwi zioło. Ktoś śmie właśnie to nazwać przyjaźnią.  A wiesz o co ja chcę cie prosić? Żebyś nie proponował mi wyjścia bo chcesz sie napić czy troche przyćpać. O to cie proszę. Kimkolwiek jesteś. 
Gdybyś coś źle odczytał to pisząc do Ciebie ''cześć przyjacielu'' nie myślę o niczym innym jak tylko o tym jak marne ma to słowo znaczenie dla Ciebie. 


Mam tak wiele 'koleżanek', a mimo wszystko tak niesamowicie bardzo czuje się samotna. Ociekacie fałszem i zakłamaniem. Nie taka była moja definicja poziomu pierwszego do przyjaźni. Nie. Stanowczo nie taka. 

I don't know where I'm at

Troche nie bardzo wiem jak sie do tego wszystkiego mam zabrać, jak się tego podjąć. 
W środe trafiłam do tego szpitala, wszystko super fajnie, nie było białych ścian. W czwartek o 8 miałam operacje. To było naprawdę dziwne uczucie kiedy to znieczulenie zaczeło mnie wypełniać, z takim nieco gorzkim smakiem a potem już tylko nie mogłam oddychać i słyszałam jak krzyczeli do mnie właśnie, że mam oddychać. i ten ból w nodze...
Teraz wiem jak to jest być przyćpanym, jednak nie można tego zaliczyć do przyjemnych uczuć. Potem te pseudoprzeciwbólowe, które nie pomagały... No i nie mogłam za wszelką cenę zasnąć. Tak więc okropnie ciągnęły się te godziny... Jednak kiedy łzy służą za napój, a powietrze z posiłek czuje sie, że granice są bliżej. To były najdłuższe i najtrudniejsze do przeżycia 24 godziny i 37 minut bez jedzenia i picia. Nigdy wiecej...
Szkoda tylko, że mimo iż doszłam do tak skrajnego punktu jak proszenie kogoś o jakaś rzecz a ta osoba wystawia mnie w najmniej odpowiednim momencie. Ja zaczynam komuś ufać, a ktoś mnie wtedy olewa.
Żałuję, że dla nikogo nigdy nie byłam najważniejszą osobą. Osoba, która coś znaczy dla drugiego człowieka. 
Robie sobie wolne, gdyby ktoś sobie o mnie przypomniał to zapraszam...

wtorek, 15 marca 2011

Znowu w życiu mi nie wyszło

Już nawet mnie samej nie otacza różowy obłoczek, stwarzający coś na wzór ''ok, wszystko u mnie dobrze'' .
Właśnie dzisiaj mam ochote mieć siedemnaście kubków z herbatą obok łóżka, zielony kocyk pod kołdrą, lekkie światło, dobrą książke i wiadro do przechowania łez przy sobie. i kogoś pod drugiej stronie łóżka. 
nikt przyjdzie do mnie za 20 minut, nie zrozumie czemu płaczę, nie potrzyma mnie za ręke i nie posiedzi ze mna reszty wieczora. nie. 
Ludzie tylko istnieją. Istnieją i to wszystko. To wszystko co robią. Oni piją razem wódkę, palą fajki. Tym właśnie się zajmują. Nie pomaganiem, pielęgnowaniem 'przyjaźni' czy wsparciem dla innych. Nie bardzo chcą tym sie zajmować. 

poniedziałek, 14 marca 2011

Almost lover

Lecz nawet zasady są zmienne. Z tego się już nie trzeźwieje. I spalę się. Z igłą w ciele zacisnę pięści. Tak, dobre posunięcie. Nigdy nie chciałam zobaczyć Cie nieszczęśliwego. Musimy się na ten czas pożegnać mój niedoszły kochanku. Tak jak powinnam tak wiedziałam, że mimo wszystko sprawisz mi ból. Mogłabym powiedzieć, że nienawidzę. Że nienawidzę was wszystkich, za to, że was nie ma, po prostu. mogłabym. 
W listopadzie ''Kocham Cię'' a styczniu ostatnie rozmowy, w marcu zero kontaktu. 
Nie zapomniałam nic. Nic a nic. To wszystko było niesamowicie żywe i ważne, takie pozostanie jeszcze bardzo długo. 

sobota, 12 marca 2011

I want once more the taste of someone's love...

A nie mógłbyś ''wrócić'' w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu ? Mógłbyś zrobić cokolwiek. Ktokolwiek mógłby wykonać jakiś gest. Jednak do tej pory jedyne co słysze to ''nie moge rozmawiać, ide pa, musze isc'' a ja siedze i czekam na jakies zbawienie po prostu. cudów nie ma, nie ma juz niczego. 
Poza tym wszystkim okazało się, że niesamowicie często używam zwrotu ''tak, taki, tych, tamtych'' i wszelkie tego pochodne. 
Dobra, ja nic nie rozumiem. Nie chcę rozumieć i nie potrafię. 
 niewyobrażalnie... niewyobrażalnie tęsknię. 

piątek, 11 marca 2011

Pain...

A kiedy ból w ręce jest tak niesamowity, przeszywający ostatnią rzeczą jakiej byłam świadoma to ugięcie kolan i ostatecznie bezwaładność. To takie dużo oszustwo samej siebie. tego wszystkiego nie da sie nawet opisać, mam ochote od tego wszystkie wierzgać nogami, krzyczeć, płakać, szlochać, zrobić sobie nieumyślnie krzywde w przypływie ataku agonii, ale głównie krzyczeć. Wiedz, że nie zawsze białe oznacza tylko białe, a czarny to tylko czarny. Najbardziej w życiu żałuje tego, że do tej pory nie mam obok siebie kogoś takiego do kogo mogłabym zadzwonić i porozmawiać o byle głupocie i mimo wszystko da sie wyczuć ten smutek, który mną ogarnął i wtedy ten ktoś przyjdzie do mnie choćby na 30 minut i pobędzie ze mną, najzwyczajniej w świecie pobędzie przy mnie. Żałuje właśnie tego, że akurat tego nie mam. 

czwartek, 10 marca 2011

Unhappy?

Nie rozumiem tego mechanizmu, naprawdę nie rozumiem. Jednak kiedy czyta się o czyimś bólu, tak ogromnym cierpeniu, idziemy jedną z dwóch ścieżek. Albo wyobrażamy sobie jak to byłoby gdyby coś takiego nas spotkało, albo sytuacja jest, jeśli chodzi o rodzaj nasilenia bólu bardzo podobna do tej, w której sie obecnie znajdujemy. ja jestem na drugiej ścieżce, w której utożsamiam się z bohaterką. Mam ochote popłakać sobie, a, że bardzo rzadko udaje mi sie nad tym zapanować to pewnie ''stanie sie realna wola twoja''
Nie mam pojęcia jak udaje mi się, aż tyle czasu wytrzymać. nie wiem, naprawde. często trace punkty podparcia, tak niezbędne do funkcjonowania. nie wiem czy jestem w stanie prosić o pomoc, kogokolwiek. nie chce niczego na siłe, siebie na siłe oszukiwać tez nie bede. bo juz nie na tym rzecz ma polegać... 

poniedziałek, 7 marca 2011

I need a doctor...

Powiesz dobranoc, zamkniesz powieki i stykasz się w tym samym momencie z tym przed czym starasz bronić się przez cały dzień. Ten natłok wspomnień, potoku słów ; coś bezcennego lecz jednocześnie równe  wbiciu  zaostrzonego sztyletu, prosto w serce, za chwile przekręcajac go w jedną ze stron, dla wzmocnienia bólu. dosłownie. a niekiedy czuje sie jak narkomanka, która oszukuje wszystkich, że już nie bierze, wyleczyła się, a za chwile po cichu chowa się gdzieś, biorąc igłe i waląc sobie w żyłe. naprawdę. w innej formie niż wcześniej wspomniane ale niemal dokładnie o to samo chodzi. raz zdrowiejącą, raz przybierającą na stopniu zaawansowania, narkomanką. Nie jestem na tyle silna, aby chcieć a co dopiero przestać do tego wszystkiego wracać. wiem, ociekam bezsilnością, jak mało kto.

niedziela, 6 marca 2011

a little girl...

Lubię popłakać rano w niedzielę, w okolicach godziny 10:20, jest to takie przyjemne, w porównaniu z płaczem piątkowym. 
Oczywiście, mogłabym niczego nie pokazywać, mówić, że wszystko jest okay, w porządku, nic mi nie jest. Tylko, że ilekroć samej sobie próbuje coś takiego wmówić, chwile potem na policzkach czuje coś mokrego, jeszcze moment, a na ustach zasmakuje słonawy płyn. Po prostu nie wychodzi mi, tak jakbym tego chciała.
Nie pytaj mnie też, jaka jestem, bo nie bedę umiała odpowiedzieć. Dla kogoś będę nikim, dla drugiej osoby, kimś kogo nigdy nie zobaczy. Mamy problem kiedy stereotyp o nas samych utarł się ze wzgledu na czyjeś zachowania i potoki słów pod naszym adresem. I ja tez chyba taki problem mam. A stereotypy bardzo ciężko jest zwalczyć. 
Niekiedy mam tak wielką ochote krzyczeć, iż dziwię się sama sobie, że targają mną aż takie silne emocje. 
Pewna bardzo mądra i wspaniała osoba uświadomiła mi też, że naprawdę boję się krytyki. Mam wrażenie, że chciałam się od dawna tego wyrzec. Jakże trudno wyrzec się prawdy, kiedy ona wraca, nawet bardzo często i przypomina o sobie. Myślę, że boje się jej z bardzo różnych względów. Bo kiedy słysze bądź czytam słowa krytyki, to wciąż nasuwa mi się na myśl, że nie potrafię być dobra, mimo, iż tak bardzo się staram, że nie potrafię pomóc ludziom, którzy tej pomocy tak naprawde potrzebują; że mi to stale nie wychodzi. Często wydaje mi się, że staram się wystarczająco, a potem ludzie mnie zostawiają, bez żadnych słów pożegnania. 
Czasami czuję, że jestem w nieodpowiednim miejscu ,o złym czasie, że nie powinno mnie być tu gdzie się znajduje. 
Chciałabym też dla kogos być naprawdę kimś ważnym, kimś, kto odgrywa w istnieniu drugiej osoby ważną role, jest potrzebny. to takie moje małe, pobożne życzenie. bo nie warto jest być 'nikim',  to tak jakby nie być wcale. 

piątek, 4 marca 2011

Nigdy już nie wróci...

nie wiem czy chcę przyjąć do wiadomości coś takiego jak zdanie ''On nigdy już nie wróci'' . Można to nazwać masochizmem ale zawsze wracał. a zawsze to zawsze. skądś bede czerpać tą pseudosiłę. muszę. poczekam. mogą być kolejne dwa miesiące. mogą być. 'szybko zleci' przecież. Żeby tylko wrócił. tylko. 
Czemu nie moge szybciej do tego szpitala iść? Oni tam dają środki przeciwbólowe...

Use you power of attraction...

Teraz nie tyle mam wrażenie, ale czuję, że brak mi sił. Jestem taka...pusta po prostu. Nie targają mną już dosłownie żadne emocje. Ta bezsliność jest naprawdę okropna. Bo ja po prostu nie moge nic zrobić. Zastanawiam się też czy było mi lepiej kiedy po prostu nie odbierał czy kiedy numer był zajęty...
''czemu Cie zostawia tak? przecież to nienormalne. - ohh. to jest normalne. On już tak ma ; da się przyzwyczaić''....
Przecież ja go nie znam w ogóle. Nie wiem co On robi, jak sie zachowuje, jak traktuje innych. JA NIC NIE WIEM PRZECIEŻ... dobrze, moge nic nie wiedzieć. ale to nie znaczy, że nic nie zaobserwowałam wcześniej, niczego sie nie dowiedziałam i nic nie wywnioskowałam. Teraz nie tyle proszę, czy marzę, ale niemal rządam pomocy. Niech znajdzie się choć jedna osoba na tym świecie, która mnie zrozumie i zechce mi pomóc. Radziłabym sie pospieszyć bo niedługo utonę i mnie nie będzie, nie będzie mnie tak naprawdę... 

bezsilna i bezwładna. kap, kap, kap. 

czwartek, 3 marca 2011

Naprawdę proszę, nie pozwól mi odejść...

Jest taki moment w tej piosence, że potrzebuje niesamowicie dużo siły, żeby sie nie rozpłakać. Jak widać nie dysponuję ani gramem siły...
Te 9 liter, te dwa słowa, stały się tematem tabu. Było mi poza tym niesamowicie(wiem, że powtarzam milion tysięcy razy wyraz niesamowicie, ale to jest najlepszy wyraz na opisanie targających mną uczuć) było mi opowiedzieć o tym jak się wtedy czułam, co przeżywałam i co jak odbierałam. Niewątpliwie wspominając to przy wypowiadanych słowach, byłam uśmiechnieta. Uśmiechnięta tak po prostu i naprawdę, a nie fałszywie, na pokaz.
Można mieć teraz za mega idiotkę, ale tak bardzo podobały mi się, te kłamstwa i mimo, że byłam i wciąż jestem ich świadoma, to chciałabym je jeszcze raz przeczytać i usłyszeć. Wiem, mam wode w mózgu i nic więcej, ale chciałabym. Ale tak już się ma kiedy nikt nie mówi Ci pewnych rzeczy, a potem ktoś nagle Ci to powie, to czujesz czubkiem głowy niebo przy tej osobie. 
Zdaję sobie sprawę z tego, że niemal ciągle piszę o tym samym  ale to mnie 'prześladuje' i długo mnie się trzyma. Kiedy mówiłam o tych datach, o listopadzie, czułam jakby to było w zupełnie innej epoce, zupełnie inne czasy. 
Nie mogłabym może do tego wszystkiego wrócić? Nie? Dlaczego? 
proszę...


Chciałabym być przy tych, którzy potrzebują czyjejść obecności. Chciałabym pomagać i być dobra. Jeszcze bardziej chciałabym też tam pojechać i pobyć szczęśliwą, szczerze szczęśliwą choć przez jeden dzień. jeden dzień w tym okresie chciałabym dostać przepełniony szczęściem i miłością do innych. ale to znowu tylko marzenie...





to już szczerze mówiąc dla mnie za długo czekać. nie wiem czy wytrzymam dłużej. wątpię w to wszystko teraz... 

środa, 2 marca 2011

Don't let me go...

To się rozpada. Jakkolwiek by tego nie nazwać, rozpada się. Nie chciałam, ale i tak zobaczyłam ile rzeczy straciłam. No i ja sama też się rozpadam. Na tysiące drobnych kawałeczków. A ludzie potrafią odejść z dnia na dzień, nawet się nie żegnając i wtedy zawsze żałujemy, że nie powiedzieliśmy im, jak bardzo ich kochamy i jak bardzo są dla nas ważni. Żałujemy- ja też żałuję. Ale to jest tak jakby wrzucić miniaturową igiełkę do ogromnego stogu siana, a za 5 sekund chcieć ją stamtąd wyciągnąć. ja często robię rzeczy podobne do wrzucenia tej igiełki... niektórych rzeczy nie da się odwrócić. tak po prostu. po prostu się nie da.



mówiąc, że tęsknie, byłoby to ogromnym niedomówieniem, skoro jest to o wiele większe i silniejsze.  
Znowu boję się operacji, strasznie się boje. tym bardziej, że nie wiem kiedy to nastąpi. Ten permamentny strach...
Jednak z jednej strony chciałabym posiedzieć przez krótki okres czasu sama, zupełnie sama, w pustych, białych ścianach...
A z drugiej strony boję się, że będzie mi okropnie tam smutno, bo nie mam co liczyć na czyjekolwiek odwiedziny. 
czytaj : jedno zaprzecza drugiemu, czyli mam wodę w mózgu. 

wtorek, 1 marca 2011

The second song...

Mój dziwny atak histerii był tak niespodziewany, że zaskoczyłam aż siebie samą. Wystarczyło przeczytać kilka starych sms'ów i ten 'najlepszy' zostawić sobie na koniec i już przez dosłowne dwie godziny histeryzowałam, szlochałam, marudziłam dlaczego nie mam urodzin chociaż co 3 miesiące. Chyba nigdy nie histeryzowałam aż tak bardzo. Nie ma piątku a jednak mam wrażenie, że jestem tak samo smutna jak w każdy piątkowy wieczór. 
''to nic''  to wszystko to naprawdę takie małe-duże nic. Obawiam się, że po raz kolejny popadam w coś na wzór otępienia, znowu przyszły granice, które tak niesamowicie łatwo jest pokonać, całkiem nieświadomie. Drażni mnie już niemal to płakanie, tak niewiele trzeba do wywołania. Kilka słów, dosłownie. Przez ten cały czas powinnam sie przecież już zahartować a niekiedy jest gorzej niż wcześniej. 
P.S. rozpoczął się marzec, czyli zacznie 'lecieć' już trzeci miesiąc od ostatniej rozmowy, od tego napływu endorfin krążących w ciele spowodowanych tylko jedną osobą. 


Skoro jej nie zalezy to chyba mogę ponownie stwierdzić, że jestem bezradna. Ona mnie nie chce, to naprawdę nie moge juz nic zrobić. Nie mam sił walczyc o kogoś, kto nawet nie chce mnie znać. zresztą byłaby to strata czasu ogromna. 


''dopóki walczysz jesteś zwycięzcą'' - oczywiście dalej jest na mojej ręce, oczywiście dalej sie z tym niesamowicie zgadzam, ale powstał mały wyjątek, o kogoś kto tak mnie traktuje, szczerze mówiac czyli jak szmate i ostatnie zło na tym świecie, to wątpie aby ktokolwiek sie ze mną nie zgodził. brak tu w tym wszystkim jakiegokolwiek sensu.