piątek, 31 października 2014

wicked

Czy ja wciąż jestem Twoja, czy już niczyja? Obco cudza? No jaka?
Prawdą jest, że tylko gdy ktoś zniszczy Ci życie, jesteś nieodwołalnie skazany na zepsucie i zagładę? To oznaczałoby zerwanie ostateczne z naiwną nadzieją na ocalenie.
Wiem jaki jesteś dumny, Ty jeden, one setne czy tysięczne. Pomnożyć to razy fałszywe miłości i manipulacje, a Lucyfer rozpościera ogromne skrzydła. Trzepocąc nimi potrafi zamaskować cieknące łzy, zamieniając je w lód.
Klęska ciepłych łez parujących na pustyni cierpienia i rozpaczy. Burza duszy, fatamorgana uczuć. Mój iluzjonista nie pozwala mi na surowy osąd sprawy. Wiem, że czasem myśli o mnie. Z radosnym smutkiem muszę jednak przyznać; zaniedbałeś mnie mój luby. Śmierć zdołała wyssać wdzięki skrzywdzonej duszy dając jej rozpacz w zamian. Zło jest sprawiedliwe, gratuluję. Dostałeś czego chciałeś, nawet o to nie zabiegając. Brakuje tylko łuku triumfalnego, nie uważasz?
To Marsz Żałobny na moją cześć, patetyczna chwila a Ty gwałtownie uderzasz w klawisze. Jesteś w stanie ze złości powyrywać metalowe struny.
A Ty mnie zawodzisz, chcesz miłości. Oddajesz mi całą winę, ja chłonę zmysłami obecność Diabła spod ciężkich dłoni. Powieszona na niewidzialnym sznurze, prowadzona do bram Piekieł, za progiem mówię stop. Kochana, już za późno.  Z żalem w głosie bronię się mówiąc ''sądziłam, że to mnie ochroni, wystarczy i będę bezpieczna''
Schronienie w Nieodwracalne, na nic krzyki czy płacz. Tego byłam świadoma z nietrzeźwym umysłem. Urywany film we fragmentach tworzy trwałe blizny. smutek we-łzy. niechciana, a zawładnięta.
Bilety do pierwszego rzędu naszej sztuki wykupili obcy ludzie, znajomi stoją za drzwiami. Tam im wygodniej, zza kurtyny nie wyjrzy odpowiedzialność.
Wciąż się zastanawiam czy aby się o to nie prosiłam.

I'm not the only one
R