niedziela, 23 lutego 2014

Just don't fall

jak ktoś wpadł na pomysł dźwięk C nazwać dźwiękiem C? nie wiem czy jestem bardziej głucha czy bardziej głupia pytając o to. Bo równocześnie może rzeczywiście brzmi jak C, a ja tego nie słyszę - bądź to rządzi się przypadkiem.
Może ja też rządzę się takim śmiesznym przypadkiem. Składasz mi obietnice, ja się śmieję a Ty jesteś na tyle zabawny i dotrzymujesz słowa. Znowu o tym mówię bo sprawy się nieco skomplikowały. 
Zakochałam się. trzy razy. Dwa razy tak samo. A za trzecim razem nie mniej wcale. 
''Zawsze wiedziałam, że potrzebujesz miłości, ale właśnie ta potrzeba i naiwność Cie zgubiły'' no racja. Zgubiłam się. I to w ramionach diabła. 
Metafora goni metaforę. Ot taki nowy pościg. 
Pytaj mnie co tydzień co u mnie i mogę Cie zapewnić, że odpowiedź będzie za każdym razem inna. W zależności od tego jaki film obejrzę, jaką muzykę znajdę, ile minut przepłaczę, a ile minut będę dochodzić do siebie. Tyle zależności. 
Wracając do potrzeby miłości. Myślę tak sobie o tym i nie wiem czy dobrze wymyśliłam. To prawda i nieprawda zarazem. Nie śmiem twierdzić, iż to domena ludzi samotnych, choć chętnie bym się o to pokusiła. Kiedy jesteś sam z przypadku po pewnym czasie stajesz się sam z wyboru. A potem ze strachu. Kwestia czasu. Zdajesz sobie sprawę, że tak staje się całkiem wygodnie. Niezależnie. Bez zmartwienia o odpowiedzialność za jakąś istotę, której zdarza się twierdzić że jej na Tobie zależy. 
No i tu się zaczyna. Może po prostu kłamie? Ludzie strasznie kłamią i to jest doprawdy niesamowicie przerażające. To też oznacza, że ktoś Cie pozna bliżej. Bliżej niż inni. Pozna Twoje sekrety, wady, dziwne przyzwyczajenia i obsesje. A co najgorsze - będzie Cie nudzić i wkurwiać tym samym. Wmawiając Ci, że to miłość... no i nie masz wyjścia już. Musisz odpowiedzieć tym samym. NIE. nie musisz, nic nie musisz.  I właśnie kiedy jesteś sam zdajesz sobie z tego najlepiej sprawę- nie musisz. To całkiem wyzwalające. Ta wolność i niezależność okropnie kuszą - mnie skusiły już. I czarują do dziś. 
Z tym czy potrzebuję bliskości to ciężka sprawa. Chyba każdy potrzebuje, prawda? Ja ze swoją pieprzoną wrażliwością zakładam, iż potrzebuję więcej niż przeciętność by na to wskazywała, ale jednocześnie wiem jak sobie z tym poradzić. Nie masz pojęcia ile czułych słów istnieje na świecie. ''jak Ci się spało?'' / ''jak się czujesz?'' / ''cieszę się'' / ''mogę Ci jakoś pomóc?'' / ''stęskniłem się'' i cała reszta. Ale zdradzę Ci jedno z najsłodszych.. ''śniłaś mi się dzisiejszej nocy''  to cudowne uczucie gdy grasz rolę w cudzych snach, z ich własnym scenariuszem. 
Odchodzą jeden po drugim. Tacy przyjaciele. Tacy bliscy. Najgorszy błąd jaki można w tym momencie popełnić to wierzyć, iż tylko na to nas stać, na nic więcej. na nic i na nikogo. Zatem przystajemy na byle gówno, ochłapy i resztki. No i tym sposobem wracasz w objęcia Diabła. Niepewnie się przysuwasz, delikatnie całujesz wciąż nie wiedząc czy tak powinno się to odbywać. To ta niepewność i strach Cie ograniczają jak klatka. A to tylko umysł.  Zapominasz, że świat jest znacznie większy niż twój mózg i musisz przestać żyć we własnej głowie. 

poniedziałek, 17 lutego 2014

Placebo. Again. Someone call the ambulance

To nie ja sprawię, że stoczysz się na dno. Sam o to zadbałeś już.
Przeraża mnie fakt, iż dotrzymałeś obietnicy, a na pewno jednej jej części. Co z resztą? Jeśli zajdzie taka potrzeba będę błagać byś nie okazał się słowny do tego stopnia. Wolałabym umrzeć niż pozwolić Ci spełnić pozostałe aspekty danego słowa.  Założę się, że jesteś z siebie niesamowicie dumny, masz mnie całą, wszystko co było we mnie najlepsze, najcenniejsze, tylko moje - a Ty to kurwa masz.
A ja tego nie odzyskam, nie wygram, nie dostanę niczego w zamian.
Jakby tego było mało, lista strat się powiększa o kolejne pozycje.
Byłam taka nieostrożna, znowu. Jak śmiałam kogoś tak nazwać? W między czasie zdążyłam dorosnąć i nie boli mnie tak jak zabolałoby kiedyś. Może mój zmysł rozróżniania dobra od zła nie został do końca zachwiany.
Największym paradoks to ja. Gdzieś momentami myślałam jakby to było. Wiem, że będę musiała siebie za to wyśmiać gdy już wyzdrowieję. Ale to potem.

I już się nie budzę. 

czwartek, 13 lutego 2014

Nothing happened.

-Mam przestać?
-Tak.
Nie przestał.
Podejdź do granicy i opowiedz jak to się stało. Nic się nie stało, po prostu nie przestał.
-Jesteś zła?
-Tak.
-Będziesz płakać? - zapytał słysząc załamujący się głos.
-Nie.
I rzeczywiście nie płakała. Nie tłumaczyła się. Dłonie lekko drgały od wściekłości, która rosła  i malała, uspokajana delikatnymi pocałunkami. A potem ugłaskana czujność ją zawiodła, uwierzyła diabłu. A On nigdy nie odpuszcza. Nie przestał.
Nie pozwalał trzymać się za rękę. Szantażował ją, a ona mimo wszystko nie ruszyła się z miejsca. Nie nadążała za jego zmieniającymi się nastrojami. W jednej chwili gdy zrozumiał, że ją skrzywdził próbował ją kochać, by za chwile chcieć ją zabić.
Zabił ją.


Obudziłam się. To tylko sen.

wtorek, 11 lutego 2014

Mind or body?

Meet me on the other side. I can't change the moment. It's already done. And I just don't know what to do.
Kiedyś byłam szczęśliwa. ale to był moment. nawet nie chwila. Chwila trwa, a moment dzieje się i już go nie ma. Byłeś moim najgorszym momentem zatem. Tylko dlatego, że pojawiłeś się ma chwilę. Jeden po drugim. I tak zawsze. Przynajmniej to jakieś zapewnienie.
Najtrudniejsza walka to ta, którą prowadzisz w samym sobie. Tracisz asertywność, pewność siebie, racjonalizm oraz całą resztę najważniejszych wartości. A potem popełniasz niesamowity błąd. Dalej nie masz nic do gadania, nie masz sił, nie mówiąc nawet o możliwościach. Zostaje Ci tylko strach. Następnie ból. I stoisz tam w epicentrum własnych myśli, nie wiedząc co zrobić.
Wiesz kiedy jest najgorzej? Kiedy Twoja najgłębsza obawa, strach przed czymś nagle staje się rzeczywistością. Ktoś to zaplanował po prostu. A Ty łapiesz się na uniewinnianiu winnego, przecież to już blisko syndromu sztokholmskiego, kurwa. I tyle. Potem dobija Cie i zostawia.
I budzisz się. To tylko sen. 

sobota, 8 lutego 2014

There's nothing I can do

Z jednej skrajności w kolejną. Gdzie ta cholerna równowaga? Hipersomnia, zaburzenia afektywne, anhedonia i cała reszta. Nie ma tu miejsca na nadzieję.
Kiepski powiernik z tego blogspota. Im gorzej tym mniej mam do powiedzenia. 

czwartek, 6 lutego 2014

When Is it over? Now?

Coraz mniej mnie tu. Stałam się szczęśliwa czy po prostu pusta? Łza leciutko łaskocze po policzku. Więc ani taka szczęśliwa, ani pusta. Zatem całe szczęście. Przetrwałam. Choć rzeczywiście zrobiło się tu jakoś pusto. Obco, dziwnie. Jedno z dwóch.
Ten cholerny impas dalej trwa, nie wiem co dalej. Może to przez o, że nie wychodzę z domu już prawie dwa tygodnie, a jeśli spojrzeć na to obiektywnie to 2,5 miesiąca? Całkiem sporo nie? Od wyjazdu do wyjazdu. Ciągle myślami gdzie indziej niż w ciele.


// Do you know what is like? It's like I'm so scared that I will never leave myself to become new-myself. Day after day future is coming. Every single day is an opportunity to change something. And here I am, still waitinig. For what? I don't know. I just don't know. And back to the start - it scares me to hell. 

sobota, 1 lutego 2014

Your skin

Zawsze tacy będziemy? Tacy różni, dziwni, nieodkryci? Pewnie tak. Nieperfekcyjnie perfekcyjni.

A może gdybyś tu dziś był? Ale nie pytał czy jest mi smutno czy wesoło. Bo sama nie wiem. Ten uśmiech przez łzy bywa mylący. Dla mnie także. Nieważne.
A gdy będzie źle, nie puść mnie. Ładne, prawda? Ale wiem jaką trudność może Ci to sprawić. Jednak nie masz pojęcia jak trudne byłoby to.. dla mnie.
Już nie wiem. coraz krócej się robi. Za to nie wiem jak to naprawić.