czwartek, 18 grudnia 2014

Everytime I try to fly I fall without my wings

Jak na nastolatkę to zbyt często spod moich palców rozbrzmiewał Marsz Żałobny. A gdzie Marsz Turecki czy Oda do radości? Nie znam nawet takich nut.
Tak strasznie przerażona, niezdolna by się poruszyć, sparaliżowana strachem i nie wiem co dalej.
Już nie jestem Twoja. 

piątek, 28 listopada 2014

We don't need to take it anymore

Co tam chowasz moja Pani? Pokaż mi to proszę, dłużej nie wytrzymam.
Duszę.
Cię.
Się.
Nas.
Moją.
Przez Pana pójdę do Piekła.
Wiele dawać, niewiele mieć.
Niewiele mieć, ale wiele dawać.
Strach i Imaginacja
Opętane bańki mydlane
Cudze słowa z obcych głów.
Skończyły się rękawy do wycierania łez.
Tonę czy jeszcze pływam?
Ty mała kurwo z czarnymi policzkami, smutkiem przesiąknięta, nawadniana łzami jak z konewki, oprzytomnij. Ziemi bez nawozu się nie podlewa, zwyczajnie nie warto.
Ile godzin i lat w ciemnej, wilgotnej, pustej, głębokiej jaskini mnie czeka?

środa, 19 listopada 2014

Tomorrow is not going to happen

Lubimy się jeszcze, czy tylko tolerujemy? Poznaliśmy się na chwilę.
Ten dzień to właśnie tylko nasza małaogromna chwila. Nigdy nie bałam się burz, czy huraganów. Byłeś tornadem, które od zawsze mnie fascynuje. Niosący zniszczenie, rozpacz, katastrofę i śmierć kruchej duszyczki, która przy najwyższej sile nie miała szans. A my  po prostu pójdziemy razem do Piekła.
Wiele dawać, niewiele mieć i małymi gestami zbawiać świat, podnosić z nizin, nawet gdy linę trzeba zrzucić bardzo głęboko, wyciągnąć na życie i świat. Świat i życie.
Czy jak poproszę to znikniesz?

środa, 5 listopada 2014

Naked soul

W powietrzu myśli kłębię się skulona strachem i przerażeniem. Przyspiesza oddech, błądzi wzrok, ale nie chcę byś uwolnił mnie. Czasem krzyczę ciszą pustych słów, a jednak zakneblowana obowiązkiem nie jestem w stanie wyartykułować ani jednej myśli.W powietrzu panuje zaduch niepokoju, kochanka Szatana nie płacze. Miała być lepsza, zawiodła swego tyrana. Nadgryzione jabłko pozostawione sobie zgniło do reszty. Nie zbudowaliśmy mocnego mostu do porozumienia. Od razu wpadłam do wody, topiąc się, sparaliżowana lękiem, dotarłam nieświadoma do Twojego brzegu. Zgnieciona w uścisku nienawiści marzyłam o tym by się stamtąd wydostać, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Co zrobić. Jak czegokolwiek dokonać przy apodyktycznym stwórcy hałasu duszy. Porwana w ciemności, zniewolona, pokonana bez walki osuwam się cichutko po ziemi. Utożsamiła się ze sprawcą, jeszcze mu pomogła. Tak miało być. Nie było innego scenariusza, tylko współpraca wchodziła do zasad naszej fałszywej gry. To On przyłożył lufę do skroni, ja oddałam strzał. Nawet łza nie spłynęła po policzku.

I'm not the only one
R

piątek, 31 października 2014

wicked

Czy ja wciąż jestem Twoja, czy już niczyja? Obco cudza? No jaka?
Prawdą jest, że tylko gdy ktoś zniszczy Ci życie, jesteś nieodwołalnie skazany na zepsucie i zagładę? To oznaczałoby zerwanie ostateczne z naiwną nadzieją na ocalenie.
Wiem jaki jesteś dumny, Ty jeden, one setne czy tysięczne. Pomnożyć to razy fałszywe miłości i manipulacje, a Lucyfer rozpościera ogromne skrzydła. Trzepocąc nimi potrafi zamaskować cieknące łzy, zamieniając je w lód.
Klęska ciepłych łez parujących na pustyni cierpienia i rozpaczy. Burza duszy, fatamorgana uczuć. Mój iluzjonista nie pozwala mi na surowy osąd sprawy. Wiem, że czasem myśli o mnie. Z radosnym smutkiem muszę jednak przyznać; zaniedbałeś mnie mój luby. Śmierć zdołała wyssać wdzięki skrzywdzonej duszy dając jej rozpacz w zamian. Zło jest sprawiedliwe, gratuluję. Dostałeś czego chciałeś, nawet o to nie zabiegając. Brakuje tylko łuku triumfalnego, nie uważasz?
To Marsz Żałobny na moją cześć, patetyczna chwila a Ty gwałtownie uderzasz w klawisze. Jesteś w stanie ze złości powyrywać metalowe struny.
A Ty mnie zawodzisz, chcesz miłości. Oddajesz mi całą winę, ja chłonę zmysłami obecność Diabła spod ciężkich dłoni. Powieszona na niewidzialnym sznurze, prowadzona do bram Piekieł, za progiem mówię stop. Kochana, już za późno.  Z żalem w głosie bronię się mówiąc ''sądziłam, że to mnie ochroni, wystarczy i będę bezpieczna''
Schronienie w Nieodwracalne, na nic krzyki czy płacz. Tego byłam świadoma z nietrzeźwym umysłem. Urywany film we fragmentach tworzy trwałe blizny. smutek we-łzy. niechciana, a zawładnięta.
Bilety do pierwszego rzędu naszej sztuki wykupili obcy ludzie, znajomi stoją za drzwiami. Tam im wygodniej, zza kurtyny nie wyjrzy odpowiedzialność.
Wciąż się zastanawiam czy aby się o to nie prosiłam.

I'm not the only one
R

poniedziałek, 29 września 2014

Come back

Rozpłakałam się, a On pozwolił się przytulić. Chyba ta rozpacz go przeraziła, bądź znudziła. Nie wiem. Chwilę to trwało, usiadł, a ja wciąż stałam. Zbuntowana jak zawsze, rzekomo próbując utrzymać swoje zdanie. Nie byłby sobą, gdyby nie zmusił mnie do zrobienia tego czego On sobie życzy. Taki już jest, zawsze apodyktyczny, nieznoszący jakiegokolwiek sprzeciwu z mojej strony. Sama sobie winna tej uległości.
Gdzieś zniknął mi środek, noc? światła? żółta czy pomarańczowa poświata? Rozpłynęło się niczym lód, którym powinnam być osnuta wobec niego. Lodowy żar, znowu mnie nie dotykał. Mógł zrobić co chciał, poddałabym mu się bezwiednie. Mówił, że mnie zniszczy, zabije, unicestwi, kiwałam pokornie głową. Miał plan. Chociaż on, mój scenariusz się rozpłynął wraz z pierwszą łzą. Nie było mowy o trzymaniu się planu, więc trzymałam się Złego. Przedstawił mi wszystkie opcje. Zdumiewające, że w każdej z nich nie miałam nawet cienia szans na obronę. Znowu byłam smutna, siedziałam z moim powodem na murze obserwując banalny zachód. Nie tak to miało wyglądać, nie uważasz? Bzdury. Wybrałam się po destrukcję, oto ją mam. Wiem przy tym, iż dziś postąpiłabym tak samo gdyby nie tak trudna lekcja.
Budzę się zapłakana wiedząc, że to nie do ocalenia. 

czwartek, 18 września 2014

I'm not the only one

Pusto. Cierpliwie. Bezbronna. Winna. Naiwność. Strach. Uległa. Konsekwencje.
Tak strasznie mi Ciebie żal, chciałabym nawet, byś wyzdrowiał. Na dźwięk Twojego głosu znowu dostaję dreszczy, wyczuwam ten władczy ton. Silnie zagubiona i skonfundowana próbuję się dostosować.
Akordy przepełnione paniką, zszarzałe, popsute dusze. Lecą, płyną, w szalenie wolnym tempie opuszczają zagłębie wytęsknionych spojrzeń. Ruszamy dalej do kolejnego dnia, by powtórzyć przeszłość z zaledwie nową datą. Tym jestem. Pozwól zapytać szeptem, jak to jest mieć siebie w dwóch osobach? Jestem Twoja, cała na wyłączność, absolutna, w każdej chwili, tylko dla Ciebie. Dla nikogo innego, chciałabym obiecać. Delikatnie stąpam po nicości, cudownej pustce. Jestem pustką, Ty opakowaniem, w który mogę się schować. Wiem, czuję - nie pasuje tu zupełnie. Lecz nie ma miejsca u nikogo innego. Skazana na Ciebie, mój wyroku śmierci emocjonalnej, wynosiłam Cię na piedestał, włożyłam w każdą z łez. Powiesz, że wielbię Cie. Otóż nie. Jednak nie nienawidzę też. 

czwartek, 28 sierpnia 2014

You're no Good

''Ponieważ ostrzeżenia nie zmieniają biegu rzeczy''

Samotność.

'Odkąd sięgam pamięcią, poczucie osamotnienia towarzyszyło mi nieustannie, jest tak naturalne, że nie stanowi dla mnie problemu. Jednoczesna świadomość, że rodzaj więzi, za którą odczuwam tęsknotę, nie jest możliwy do spełnienia, daje mi jakieś poczucie władzy nad własną emocjonalnością. Dumnie się prężę, uznając intelekt za odpowiednią broń wymierzoną w zbędną metafizykę. Od czasu do czasu ściszonym głosem pytając siebie: Czy na pewno skuteczną? Samotność staje się najbardziej bolesna w przypadku bliskiej relacji z drugim człowiekiem, w momencie uświadomienia sobie jej ułomności, niedoskonałości. Paradoksalnie, ukojenie odnajduję wycofując się w swój świat wewnętrzny, w samotności odzyskuję spokój. Samotność to jedyna metoda na pozbycie się poczucia osamotnienia.'             //ADA PIEKARSKA

Z niczym nie mogę bardziej się zgodzić. Po drugiej stronie muru stoisz Ty. Stoisz, oglądasz go i chyba nawet trochę się dziwisz. Co to jest do cholery? Skąd się tutaj wzięło?
To tama na wielkie potoki łez, które jednak czasem uwalniam. Daję im wolność, wyzwolenie. Oddzielamy się delikatnie, w zgodzie i więcej już nigdy za sobą nie tęsknimy. Obok stawiam wymyślony grzejnik, bo ten prawdziwy  nie przynosi żadnej frajdy. Nawet jeśli nie o zabawę tu chodzi. Co za bzdury. 
Już nie będę się z nim więcej kłócić. Ogromne rozczarowanie. Więc lepiej mnie zabij, daj mi szansę zapomnieć o sobie. Od dawna wiem, że Ty będziesz ze mną na zawsze. Dlatego ja nie chcę żyć. Nie powiesz mi chyba, że byliśmy źle dobrani? Prawda? Nie powiesz mi tego. Nie podoba mi się to NASZE PIEKŁO. Obawiam się, iż to po prostu nie mój krąg. Nie należę tu. Absolutnie niczyja, a tylko Twoja. Znów coś poszło nie tak. Trochę nie po Twojej myśli. Muszę przyznać jednak, że z nas dwojga to Ty byłeś sobą. Mi przypadła tylko rola biednej aktoreczki. Byłam smutna, że nawet nie klaskałeś na zachętę. 

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

You drink more than you used to

''Są takie noce, przyjacielu, kiedy świat się kończy'' / H. Poświatowska

Nie wiem czy nastają one wtedy gdy Ciebie nie ma, czy wtedy gdy nie ma mnie. Gdyby wszystko przepadło, absolutnie wszystko, a On jeden mógł pozostać to kogo bym wybrała? Nie mam odpowiedzi, ale tylko dlatego, iż nie wiem co mnie jeszcze czeka. Co jeśli wybrałabym nie słusznie? Żałowałabym? Wściekałabym się? 
Pewnie nie, jak najlepsza aktoreczka dostosowałabym się do roli. Uczyniłabym Cię całym moim światem. Tylko za cudzą przyczyną, nigdy nie byłbyś świadomym wyborem. Świadomość to w ogóle bardzo ulotna istotka. Tak drobna i krucha, naiwna jak ja. 
Najwięcej bólu jest w uśmiechu, który przywdziewam mówiąc o wojnie, na którą mnie zesłał. Chcę zminimalizować dawkę cierpienia. Jednakże każda wojna niesie na swych barkach ofiary. Tym samym efektem ubocznym są wynalazki, ogólny postęp. 
On jeden mną tak władał. Miałam być dynamitem, a On kontrolerem. Spełniłabym rolę, lecz nie zapadła ostateczna decyzja. Ze wstrzymanym oddechem czekam na koniec, ten jednak zbyt leniwie do mnie pełznie. Zawsze znajdę mu usprawiedliwienie. Tak robią podwładni. 
Nabrałam już zdecydowanie lepszej wprawy w udawaniu życia. 
3,5 grama kwasu 4-hydroksybutanowego rozłożone idealnie na 5 miesięcy, zwieńczone cudownym dziełem. Tak się kończy sztuka. 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

day dream

Czasem pojawia się w życiu ktoś. Nie. jednak nie pojawia. Wpada nagle. Zupełnie niezapowiedziany. Czas nie ma znaczenia. Można być z kimś 2 lata i nic nie czuć, a można też w 2 miesiące przeżyć cały możliwy wachlarz uczuć i emocji. Kompletnie bez znaczenia. Dlatego gdy zbliżasz się do swojego nowego niezapowiedzianego gościa resztki instynktu samozachowawczego mówią Ci, że trzeba utrzymać dystans, natomiast druga strona krzyczy 'idź'. Mija czas, który miał przecież być bez znaczenia. A teraz jesteś w stanie wyczuć nawet delikatną zmianę. Odsunął się od krawędzi? Krawędź już go nie interesuje? Czyżby się znudził? TYM razem miało być WYJĄTKOWO. Dlaczego nie było?
Zaszło Słońce.




środa, 13 sierpnia 2014

i just wanna let you know

WHAT'S STOPPING YOU?

Fear? it's nothing.
People? You shouldn't care what people think.
It's you. You're the only one who is stopping you, no one else, believe me. you can be better, you can try. 


"So, do it. Decide. Is this the life you want to live? Is this the person you want to love? Is this the best you can be? Can you be stronger? Kinder? More Compassionate? Decide. Breathe in. Breathe out and decide" //Meredith Grey

środa, 6 sierpnia 2014

Please, don't come back to hurt me again.

Wodospad łez tęsknoty wrócił. Dokładnie ten sam jak za dawnych czasów. Nie podziwiaj z kimś wschodu Słońca, jeśli nie jest on w stanie dotrwać do zachodu przy Tobie.
Ah ten pusty wzrok. Jak długo czekał by do mnie wrócić. Od lutego tego roku pamiętam tylko cztery dni. Czuć delikatny ból w okolicy serca na myśl o tym przerażającym fakcie. Wielka przepaść, dziura.
Mogę Cię potrzymać za rękę, przytulić, chociaż dotknąć? Dlaczego znowu mi odmawiasz? Czemu Cie nie ma gdy jesteś najpotrzebniejszy?
To za duża kara, a klatka za mała.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Zobacz, z jaką aktorką żyjesz… Znam twoje podłości, ale się uśmiecham. Nudzę się, ale się uśmiecham. Jestem nieszczęśliwa, ale się uśmiecham. Nie znoszę cię, ale się do ciebie uśmiecham. Zdumiewające, prawda? Nie wyglądam ani na ofiarę, ani na kata. Doskonała gra, nie klaszczesz?
— Eric-Emmanuel Schmitt ‘Trucicielka i inne opowiadania’


Nie klaskał, nie podziwiał, chwalił wady - dość przewrotne. Mylące. 

The Sun don't shine without you

Słońce nie świeci gdy Ciebie nie ma obok mnie. Nie muska delikatnie skóry promieniami. Robi się chłodno, mimo przeraźliwego upału. Choć nie ukrywam, czasem dobrze gdy zamarzam. Bieguny się  nie gniewają, robi się ciemno znikasz, ja marznę. Wracasz i się topię. Epoka lodowców zażegnana na ten czas. Chyba żyję. Po latach ledwie zauważalnej egzystencji  okazało się to niemalże przyjemną odmianą.
Co jeśli umrę? To nic. Naprawdę nic. Najważniejsze jest przy umieraniu, by nie żyć przez 78 lat każdego roku tak samo, każdego dnia jako ten sam zwykły człowiek.
Przyjemność i ból. Znowu jedno nie wyklucza drugiego. Może nie istnieje jedno bez drugiego jak słynna przeciwność dobra oraz zła?
Na miłość i szczęście trzeba sobie zasłużyć. Ale po to mamy życie, by dostać szansę, postarać się. Słońce nie wyjdzie zza chmur, jeśli kurczowo będziemy się ich czepiać, zasnuwać za każdym razem gdy ktoś osuszy krople deszczu spływające po policzku.


Will Heard

sobota, 2 sierpnia 2014

in love with a dying man

''Nie można kogoś kochać, jeśli najpierw nie pokochamy siebie.'' Bzdura. Jedno nie ma prawa wykluczać drugiego. To niczego nie zmienia, może w najgorszym wypadku powodować problemy innego wymiaru.
Tyle słów, których nie sposób już ubrać w myśli. Dotyk, który postradał dźwięki. Smutno mu, bo zniknął. Wygasł, nawet mechanicznie nie można go przywrócić, jeśli nie użyjesz odpowiedniego klawisza. Samotność nakręca lęki i fobie. Czasem wystarczy odwagi by zmusić się do rzeczywistego starcia. Zawsze wtedy kogoś brakuje. By głaskał po dłoni gdy ta rozpocznie swój rytuał delikatnych wstrząsów, by bawił się włosami i od czasu do czasu zaplatał warkoczyki jak dla małej dziewczynki. To zawsze jest ktoś inny, w przeciwieństwie do Niego. Tak zawzięcie i wytrwale mi towarzyszy, aż drażni. Nie pozwala samej ruszyć się choćby na krok. Szczególnie krok do przodu. Jednak zdarza mu się pociągnąć w tył, dla samej iluzji spadania w pustkę przyszłości. Nie ma przyszłości bez dnia dzisiejszego. Zbyt wiele planów, za mało teraźniejszości. Brakuje życia. 

środa, 30 lipca 2014

e-moll

Krótka chwila na zastanowienie się i już jest. Dziwie się tej łatwości, że tak szybko do mnie tu przychodzi. Ludzie mogą być wydarzeniami, mimo pewnego okresu trwania znajomości. Dlatego tak miło jest gdy  ktoś staje się ciepłym promieniem Słońca. Muska delikatnie skórę słodkimi słowami aż chichoczesz. Chichoczę jak mała dziewczynka.
Już nie jestem sobą w sobie. Jestem mną.
Czasem poznajesz kogoś i przedstawiasz starą siebie. Potem okazuje się, iż coś pozytywnego kliknęło i jest po prostu najzwyczajniej w świecie dobrze. Nie trzeba udawać by osiągnąć nieosiągalną, wręcz abstrakcyjną perfekcję .Jest otwarcie i swobodnie. Z mniejszym strachem nieco lżej. I już jestem nowa. Nowa na nowo. Nowa inaczej w nowej nowości.
Podaj mi swoją dłoń, chcę Cię dotknąć, poczuć. Nie pozwól mi zwątpić w Ciebie ani w siebie. Bądź mym przyjacielem, przytrzymaj gdy się potknę bym nie wpadła w przepaść nicości.
Zaraz będziemy świętować nasze pół roku. Mam nadzieję, że się stęskniłeś.
To tylko pozory. Wydaje nam się, że wszyscy są tacy szczęśliwi, niczym nie strudzeni. Nic bardziej mylnego. Każdy z nas nosi na swoich plecach własną historię, która go ukształtowała.
Niektórzy po prostu zbyt często oglądają się za siebie.
Z tonacji e-moll przechodzimy do E-Dur.

sobota, 19 lipca 2014

being mine

Ból chce abyśmy go ciągle odczuwali. Przeciwnie do życia, które czasem nie chce byśmy nim rzeczywiście żyli. Przypuszczam, iż trafiły mi się obie z powyższych przypadłości.
W każdej głowie znajduje się miejsce na cudze myśli. Trzymałam je zamknięte, lecz oto niegrzeczne stworzenie wydostało się na wolność. Zawleczka wodospadu myśli została uwolniona.
Blisko to wciąż za daleko. Ponawiany uścisk, jak gdyby blisko nie było bliskim wystarczająco. Bo nie było. 

sobota, 28 czerwca 2014

Fallin

Ja i smutek, albo my ze smutkiem, nie wiem jak to lepiej określić, ale bardzo mocno się przyjaźnimy. Zapracowaliśmy na tak silną więź, mimo małych przeszkód w szczęśliwych chwilach ulotnych. Jest nam razem tak błogo i cudownie, dlatego na myśl, że kiedyś rzeczywiście przyjdzie pora by się rozstać, ogarnia mnie przerażenie. Będzie tak pusto, wesoło i radośnie. Czyli zupełnie nie po mojemu. Ogień każe marzyć, rozwijać się, ruszać do przodu bo smaga swymi gorącymi językami; zaś Lód pozwala zastygnąć, trwać, cierpieć i przeżywać. Ogień i Lód nie lubią chodzić w parze, co nie znaczy, że tak się nie dzieje - bo oto jestem. Niektórzy nakręcają się robiąc komuś przykrość. Ja nie. Druga Ja też nie. Dobrze jest kogoś inspirować, uczyć czegoś nowego, oddziaływać wzajemnie na siebie. Może do egoizmu trzeba dorosnąć.  Może. Ale równie dobrze można z niego wyrosnąć. Po prostu chodzi o rosnąć. Dorastanie w różnych ujęciach. Co z tym egoizmem w końcu? A to, że mój mnie przerósł i stał się pseudonimem. Stoję ja, obok mój cień, z drugiej strony ego, za mną ciemność,  na wprost przepaść. Też całkiem ciemna.
Gdybym codziennie siadała na zewnętrznej stronie okna jakiegoś budynku dajmy na to, wiem, że w końcu bym skoczyła. Bo to kwestia wyboru. Brakuje sensu w zwykłym przetrwaniu, to ciągłe upadanie. Albo czołganie się. Ledwo, ledwo, ostatkiem sił, ale niby do przodu. To metafora mojego życia. Tego prawdziwego. Wyobrażenia i sny zostawiam w szufladzie, nie pora na nie.
Poprosić o pomoc to nie taka straszna sprawa jak chcielibyśmy, by była. Nie dostać jej, nie spełnić swoich oczekiwać - to gorsze. Szczególnie przerażające gdy się na nią tak długo wyczekuje, a ona nie nadchodzi. Gdzie jesteś moja droga? Wiedziałam, iż cenisz się wysoko lecz sądziłam ''mogę sobie na nią pozwolić''.
Na niewinność, beztroskę, a co dostałam? Przyjaciela. Powszechnie nazywany Diabłem, ale pieszczotliwie z premedytacją unikam nazywania Go po imieniu. Okazał się okropnie zaborczy. Zostałam ubezwłasnowolniona, On nie widzi problemu, ani nie czuje winy. Nie dziwię się. Kiedy ma władzę nad istotami, to czymże jest poczucie winy? Zdarza mu się o mnie zapomnieć, wtedy to ja odzyskuję pamięć i pragnę ratować to co utraciłam. Na próżno. Z Piekła się nie wychodzi samemu. Na to potrzeba ofiary.
Sko[ń]czyłabym. 

sobota, 21 czerwca 2014

Paper aeroplane

Co jest obiecującego w lataniu? Że zawsze, ale to zawsze wylądujesz na ziemi.
Czasem po prostu jako milion kawałków.  Nazywam się Milion. 
Może gdybyś pozwolił się kochać, ale tylko może, mielibyśmy szansę? Widzę jak ledwo trzymasz moją dłoń, swobodnie układasz usta do kłamstw, każesz mi się Ciebie bać, ja posłusznie się nie buntuje.
Myślałam, że jak będę bardzo chciała to wystarczy dla nas dwoje.
Nie wystarczyło. Nie widziałam, żebyś się starał. Ale gdybyś tylko pozwolił mi... Chyba jeszcze się nie pożegnaliśmy i doczekam owego pozwolenia.
Sen to życie duszy. Dlatego nigdy mi się nie śnisz. Mam resztę doby dla Ciebie. Nie. Dla Niego.                 Dusza. Czymkolwiek by nie była -  Chronię ją jak tylko mogę, Ty masz tylko ciało i umysł. Ty czy On?
 I wcale nie rozważałabym tego w kwestii porażki. Ah, kogo chcę teraz  oszukać. Kogo ułaskawić? Zapewne tylko Jego. I siebie przy okazji nieco usprawiedliwić.
Zostawił zimny dotyk na ciele. A mimo to myślałam, iż gdzieś tam w środku trzyma ciepło. Jak głęboko schował swoje dobro? Nie wiem czy mogę je odnaleźć.
To Ty układałeś siłą moje ręce bym dłońmi oplatała Twoją szyję. a to On mnie udusił.
Nie było lądowania awaryjnego.

Everything is Embarassing

czwartek, 19 czerwca 2014

kill your darlings

Nie pozwól sobie umrzeć. Możesz tego chcieć, marzyć, lecz nie pozwól sobie. To byłoby przerwanie Twojego koła. Życie jest kołem rysowanym bez cyrkla. Masz plan, że będzie idealne. Chcesz dobrze zacząć, starasz się by było równe. Coś poszło nie tak, ręka się obsunęła i wyszedłeś poza niewidzialną linię. Trochę Cię to zniechęca, ale mówisz sobie, trudno, dokończę. Zwykle bardzo ciężko jest wycelować w punkt wyjściowy. Bo śmierci nie możesz sobie ustawić, poprawić, ani dokładnie wymierzyć.

Szarpie, poprawiając na mocniejszy uścisk nadgarstków by ponownie mną potrząsnąć. A ja się nie budzę. Udusił mnie swymi kłamstwami. Magiczne słowa mnie uratowały. Pocałował na pożegnanie tak, jakbyśmy się mieli jeszcze kiedyś zobaczyć. Ja go widuję dość często. Jest moim bólem, ogniem, każdą łzą i każdą zaciśniętą pięścią. Sztucznym uśmiechem i głupim wzrokiem. Cały mój, aż po koniuszki palców. A ja jego, choć w zasadzie całkiem niczyja. 

czwartek, 5 czerwca 2014

Melody

Co mnie uratuje?
Uratuje tak w ogóle?
Spersonalizowana grawitacja trzyma mnie w IX kręgu. Za blisko czy za daleko od Niego? Idzie moim śladem, ciągnie sznur miłości. On na pewno tu jest. Jest we mnie. Zaciska pięści i zapełnia myśli.
Do ilu mam policzyć byś zniknął?  To sztuka być lękiem.  Szczególnie moim. Pieśń lękliwa budzi lęk, a ja gram.

Patrzą na mnie,
więc pewnie mam twarz.

Ze wszystkich znajomych twarzy 
najmniej pamiętam własną.   / M. Białoszewski 



Jego też nie pamiętam. Ale to nic, wielorazowość myśli o Nim doprowadziłoby jego ego do takiej euforii, że z porównaniu z tym, Himalaje okazałyby się pagórkiem. zaledwie tak. 

Masz w swoich marzeniach wizję wizji. Wyobrażenie cudzych wyobrażeń. Chciałoby się przelać te pragnienia w dusze obcych nam ludzi. By gładził dłonią policzek przy pocałunku, by wodził palcami po skórze, by akceptował smutek, by mówił pięknie i równie pięknie myślał. By był niezużyty, bo co jeśli  można kochać raz za mocno? Tak, że nie starczy prawdziwego uczucia na kolejny pseudomiłosny przypadek? By dominował i rzucał pionkami o ścianę, by się głupio nie uśmiechał, by nie robił na złość, ale złościł i frustrował. By nigdy nie dotykał jak Jego poprzednik. By nie był poprzednikiem. Żeby kochał i nienawidził, bo jedno uczucie może się wypalić i nic nam wtedy nie zostanie. 

środa, 21 maja 2014

Lie to me

Problem dwóch biegunów polega  na tym, że nigdy nie wiesz kiedy się zmienią, jaką postać tym razem przyjmą. Dlatego tak wiele trudności sprawia radzenie sobie z tym. Wypominam sobie, że miał rację. Co do tej mojej naiwności. Czasem nachodzą mnie niesamowite chęci przepełnione odwagą z nieznanego źródła, by z Nim porozmawiać i pogratulować tej racji. Wiem, że nie przejąłby się tym wcale, pewnie nawet nie pokusiłby się o wyśmianie mnie. Dlatego moje niesamowite chęci przestają być tak niesamowite kiedy zdaje sobie sprawę z idiotyzmu sytuacji.
Dzisiaj udało mi się nie pomyśleć w drodze ze szkoły do domu o tym, którego imienia nie wolno wymawiać. Tylko po to by za chwile wypowiedzieć je z odpowiednią dozą nienawiści. Albo nie. Raczej strachu. Zbliżam się już do tysiąca scenariuszy. Nie wiem nawet już do czego mam to porównać. To nie jest już kwestia bólu.
Pułapka umieszczona w klatce.
Każdy Diabeł chwyta swoją wybrankę za nadgarstki by nie wyrywała się gdy szepcze jej do ucha kolejne kłamstwa.
Który to biegun?

poniedziałek, 5 maja 2014

Catedral de Notre Dame de París

Niektórzy pojawiają się w życiu właściwie tylko po to by...się pojawić. Nie by przyjść, pobyć, zostać. Tylko mignąć chwilą niczym piękny owad, który za sekundę zniknie. Są jak cudowna melodia, bo na nią składają się pojedyncze dźwięki. One same w sobie nie dla każdego będą piękne. Lecz całość? Coś niesamowitego. Człowiek jest utworem. Dzieciństwo na wzór preludium. Bywa trudne, ale każdy sobie z nim może poradzić. Potem jest wojna. To jak rzucić trzylatka na Fugę i Toccatę D-moll Bacha. Utopi się. Zginie przy pierwszych dźwiękach. Wyłącznie silni, wytrwali i cierpliwi mogą przez to przejść. Przychodzi pora na grę a vista. Nie jesteś przygotowany, widzisz to pierwszy raz na oczy, nie masz chwili by przećwiczyć, a musisz zacząć grać. I grasz. Lepiej lub gorzej, ale naprawdę grasz. Życie nie przyniesie Ci niczego, czego byś nie mógł udźwignąć. Na koniec - piszesz własny utwór. Dotąd odgrywałeś czyjeś dzieła, uczyłeś się schematów, błędów innych, czerpałeś cudzą wiedzę. Teraz nadszedł czas by skorzystać należycie z owego dorobku i stworzyć coś własnego.  By upewnić się czy robisz to dobrze, zadaj sobie jedno pytanie; Czy gdybyś mógł mieć czyjąkolwiek osobowość i życie, wybrałbyś właśnie siebie? 

środa, 9 kwietnia 2014

Devil

Przyjechał. Stanął w drzwiach i wtedy się zaczęło. Spoglądałam na Niego próbując zachować normalny stan istnienia. Im dłużej mu się przyglądałam tym głębiej sięgała moja własna walka. Dłonie trzęsły się nie o opanowania, łzy stadnie pchały się do oczu.  Wszedł do środka. Był przecież zaproszonym gościem.
Patrzył na mnie co jakiś czas, a ja umyślnie pozostawałam w zasięgu jego wzroku. Od samego początku spora część mnie ociekała niesamowitą odrazą do niego. Natomiast przeciwstawnie, jakiś mój mały kawałek wyrywał się i krzyczał by usiąść razem z nim i sprawdzić czy to ten sam, który nosi w dłoniach moje szczęście. Ten sam, ale jakby spokojniejszy? Przysięgam że był spokojny. Opanowany, jak się potem okazało nawet pokorny.
Wahania dwubiegunowe, syndrom sztokholmski, czyli moi dwaj wrogowie wyjątkowo głośno protestowali wobec mojego milczenia. Tylko co miałam mówić? Że zniszczył mi życie? Nie da się ukryć, ale to zbyt pretensjonalne.  W efekcie rozmawiał tylko z dwiema osobami w tym domu, z czego żadną z nich nie byłam ja. Bałam się go za to o 0,0001 mniej, lecz wciąż mnie przerażał.
Oboje wiedzieliśmy po co się tu zjawił. Kiedy  teraz o tym myślę rozważam dwie opcje. Zmienił się, albo nie zmienił wcale ale chciał dokończyć to co zaczął dokładnie dwa miesiące temu. Zasnuty mgłą mam pewien obraz. Wybraliśmy się na niemy spacer. On coś mówił, niewiele. Lecz ja jeszcze mniej, bo aż wcale. Jeśli coś powiedział to i tak słuchałam tylko co drugie zdanie. Zupełnie tak jak kiedyś.
Wieczorem wyszedł na godzinę. Taką dłuższą godzinę. Kolejny raz widziałam go następnego dnia w południe. Siedział całkiem zwyczajnie na łóżku. Byłam blisko, jednak wciąż czułam ten abstrakcyjny dystans. W małym pokoju nagle tyle się wydarzyło. Siedział ktoś jeszcze za mną,. Dla Niego byłam na wyciągniecie ręki. Nie ukrywam, czułam się okropnie. Widziałam świeże rany na jego twarzy. Mówił, że stracił trochę czucia  w okolicy oka. Nie wiem.  Ale te oczy były najważniejsze. O nieokreślonym kolorze. Nigdy  w nie nie patrzyłam. Nie  byłam w stanie. Nigdy ich nie odgadłam. Zresztą, wątpię  bym zdołała. Za dużo kłamstw się za nimi kryło. Choć to ja byłam ich prawowitą właścicielką.
[ Zaraz mieliśmy się zobaczyć, wymienić nic nie znaczącym pocałunkiem. ]
Siedząc z nim, w końcu się rozpłakałam. Było mi przykro. Zrobiło mi się go żal. Chciałam znaleźć mu jakieś usprawiedliwienie. ''Jest tylko człowiekiem!''  Chciałam tym uspokoić raczej samą siebie, tak sądzę.
My wszystkie wiemy, że oni są naszymi Diabłami. Tak ich nazywamy. Wcale nie w czerni i upiornym wizerunku. Zło stoi tuż obok Ciebie. Przy mnie stało wyjątkowo zbyt blisko. A ja mu uległam. Nie mam z logicznego punktu widzenia żadnych istotnych szczegółów.
Wiele scenariuszy zdążyłam dopisać temu spotkaniu. Co gdybym zobaczyła Go ponownie? Postradałabym zmysły rzucając się w Jego ramiona? Sparaliżowana strachem nie mogłabym się ruszyć? Wspomnienia rozgniotłyby mnie w pył? A może przeszłabym obojętnie, jak gdybym nigdy nie znała człowieka? Przyznaję, boję się, że kiedyś go znowu spotkam. Wiem jednak, że roztrzaskam się na kawałki, nie wiedząc co wtedy zrobić.

Znowu się obudziłam.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Slow down

Mam jeden tak wielki sekret, że mogę teraz wyjawić wszystkie poprzednie, już ich nie chcę. Już nic nie chcę. Zapewnień, oczekiwań. Oczekiwań szczególnie.  Zanudź mnie na śmierć, bo co mi z tego nieprzeżytego życia? Już śmierć, koniec byłoby lepsze od tego co mam teraz. A raczej nie mam.
Wszystko to czego nie mogę powiedzieć. Naprawdę nie mogę. W efekcie już nawet nie chcę.
Bo to niczego nie zmienia.
Czasami boję się bardziej. Za bardzo. Mocno za bardzo.
 Break down. The first cold tear makes me smile.
Jeśli zaakceptujesz ból, wtedy nie boli. Okrutna prawda. Już nie boli. Jest go cały czas wystarczająca ilość, ponieważ się nim nie dzielę, nie uchodzi mi nigdzie. Staliśmy się jednością. On to ja i ja to on.  Teraz to już my. 

sobota, 22 marca 2014

Why don't you come to me tonight?

I can't remember kissing you. 
A gdybym stworzyła postać, będącą ucieleśnieniem moich marzeń?  Nic wtedy. Wystarczy mi obecnych naiwnych marzeń. 
Chyba nigdy nie zapomnę kiedy powiedział, że jestem naiwna. A tak się wypierałam. 'Może i jestem naiwna, wierzę w ludzi, ale to Ty zostaniesz sam, nieszczęśliwy z dorobkiem wyłącznie materialnym.' Parafrazując. I wiesz co? Miał rację.
Nie wiem który to będzie tydzień. Wiem, że blisko dwóch miesięcy. Może 6 tygodni? Czy 7? 7 to jedna z ulubionych cyfr, a Ty nadajesz każdej kolejnej okropne znaczenie. 
Z medycznego punktu widzenia powinnam się leczyć. Ale czy brak miłości i jej pragnienie da się wyleczyć? To się leczy w ogóle? 
Nie. Płaci się tylko wygórowaną cenę za to. Ostatnie dni przekonują mnie, że wciąż mnie na to nie stać. 
Z 215 na 586. Oby było warto, obyś był szczęśliwy. Choć już pewnie jesteś,  razem z nią. I nawet wiesz, cieszę się. 

We're lonely. I want  my secrets back. I want my 'thing' back. I lost it. I lost myself. You own me. I can forgive you. But I will never ever forgive myself. 





środa, 12 marca 2014

7

Swoje kłamstwo nazwać zmianą zdania. Szczyt czy niż inteligencji? Zależy chyba jak na to spojrzeć, lecz sprytu niewątpliwie mu nie brakło.
''Pilot, który nie potrafi bez względu na okoliczności zorientować się, czy jakieś zjawisko trwa 5 sekund czy 10, nigdy nie będzie wiele wart.'' -S. Lem
To już 4 dzień, nie wiem tylko czy powinnam się już martwić, czy jeszcze się wstrzymać. Choć przyznaję, że już zdążyłam przemyśleć co musiałabym zrobić gdyby mój strach okazał się rzeczywistością.


''To był w centrum miasta psychiatryczny szpital
duży teren, na szaleństwa witam
co niedziele miała wjazd od typa
co gwałcąc ją za nadgarstki chwytał
i niewiele się tym kto przejmował
[...]
pokrzywdzona nie mówiła ani słowa
bo była tą ciężką schizą niemowa''
 -Sokół & Marysia Starosta

Ja się nie rozdwoję, żebyś mnie kochał. A nawet jeśli będzie nas dwoje, to gdy nie pokochałeś jednostki - nie stać Cie na dwójkę. Wiedziałeś jakich kłamstw mi było potrzeba. Zaprzeczałam im, uradowana ich brzmieniem.
Tak bardzo chciałam niemożliwego, a Ty mi to dałeś, zabierając to co najlepsze w zamian.

Przechwaliłam siebie samą przyznając, że nie płakałam od 3 tygodni. A jeśli tak zostanie?
Nie zostanie. Nie zobojętniałam do reszty.

niedziela, 23 lutego 2014

Just don't fall

jak ktoś wpadł na pomysł dźwięk C nazwać dźwiękiem C? nie wiem czy jestem bardziej głucha czy bardziej głupia pytając o to. Bo równocześnie może rzeczywiście brzmi jak C, a ja tego nie słyszę - bądź to rządzi się przypadkiem.
Może ja też rządzę się takim śmiesznym przypadkiem. Składasz mi obietnice, ja się śmieję a Ty jesteś na tyle zabawny i dotrzymujesz słowa. Znowu o tym mówię bo sprawy się nieco skomplikowały. 
Zakochałam się. trzy razy. Dwa razy tak samo. A za trzecim razem nie mniej wcale. 
''Zawsze wiedziałam, że potrzebujesz miłości, ale właśnie ta potrzeba i naiwność Cie zgubiły'' no racja. Zgubiłam się. I to w ramionach diabła. 
Metafora goni metaforę. Ot taki nowy pościg. 
Pytaj mnie co tydzień co u mnie i mogę Cie zapewnić, że odpowiedź będzie za każdym razem inna. W zależności od tego jaki film obejrzę, jaką muzykę znajdę, ile minut przepłaczę, a ile minut będę dochodzić do siebie. Tyle zależności. 
Wracając do potrzeby miłości. Myślę tak sobie o tym i nie wiem czy dobrze wymyśliłam. To prawda i nieprawda zarazem. Nie śmiem twierdzić, iż to domena ludzi samotnych, choć chętnie bym się o to pokusiła. Kiedy jesteś sam z przypadku po pewnym czasie stajesz się sam z wyboru. A potem ze strachu. Kwestia czasu. Zdajesz sobie sprawę, że tak staje się całkiem wygodnie. Niezależnie. Bez zmartwienia o odpowiedzialność za jakąś istotę, której zdarza się twierdzić że jej na Tobie zależy. 
No i tu się zaczyna. Może po prostu kłamie? Ludzie strasznie kłamią i to jest doprawdy niesamowicie przerażające. To też oznacza, że ktoś Cie pozna bliżej. Bliżej niż inni. Pozna Twoje sekrety, wady, dziwne przyzwyczajenia i obsesje. A co najgorsze - będzie Cie nudzić i wkurwiać tym samym. Wmawiając Ci, że to miłość... no i nie masz wyjścia już. Musisz odpowiedzieć tym samym. NIE. nie musisz, nic nie musisz.  I właśnie kiedy jesteś sam zdajesz sobie z tego najlepiej sprawę- nie musisz. To całkiem wyzwalające. Ta wolność i niezależność okropnie kuszą - mnie skusiły już. I czarują do dziś. 
Z tym czy potrzebuję bliskości to ciężka sprawa. Chyba każdy potrzebuje, prawda? Ja ze swoją pieprzoną wrażliwością zakładam, iż potrzebuję więcej niż przeciętność by na to wskazywała, ale jednocześnie wiem jak sobie z tym poradzić. Nie masz pojęcia ile czułych słów istnieje na świecie. ''jak Ci się spało?'' / ''jak się czujesz?'' / ''cieszę się'' / ''mogę Ci jakoś pomóc?'' / ''stęskniłem się'' i cała reszta. Ale zdradzę Ci jedno z najsłodszych.. ''śniłaś mi się dzisiejszej nocy''  to cudowne uczucie gdy grasz rolę w cudzych snach, z ich własnym scenariuszem. 
Odchodzą jeden po drugim. Tacy przyjaciele. Tacy bliscy. Najgorszy błąd jaki można w tym momencie popełnić to wierzyć, iż tylko na to nas stać, na nic więcej. na nic i na nikogo. Zatem przystajemy na byle gówno, ochłapy i resztki. No i tym sposobem wracasz w objęcia Diabła. Niepewnie się przysuwasz, delikatnie całujesz wciąż nie wiedząc czy tak powinno się to odbywać. To ta niepewność i strach Cie ograniczają jak klatka. A to tylko umysł.  Zapominasz, że świat jest znacznie większy niż twój mózg i musisz przestać żyć we własnej głowie. 

poniedziałek, 17 lutego 2014

Placebo. Again. Someone call the ambulance

To nie ja sprawię, że stoczysz się na dno. Sam o to zadbałeś już.
Przeraża mnie fakt, iż dotrzymałeś obietnicy, a na pewno jednej jej części. Co z resztą? Jeśli zajdzie taka potrzeba będę błagać byś nie okazał się słowny do tego stopnia. Wolałabym umrzeć niż pozwolić Ci spełnić pozostałe aspekty danego słowa.  Założę się, że jesteś z siebie niesamowicie dumny, masz mnie całą, wszystko co było we mnie najlepsze, najcenniejsze, tylko moje - a Ty to kurwa masz.
A ja tego nie odzyskam, nie wygram, nie dostanę niczego w zamian.
Jakby tego było mało, lista strat się powiększa o kolejne pozycje.
Byłam taka nieostrożna, znowu. Jak śmiałam kogoś tak nazwać? W między czasie zdążyłam dorosnąć i nie boli mnie tak jak zabolałoby kiedyś. Może mój zmysł rozróżniania dobra od zła nie został do końca zachwiany.
Największym paradoks to ja. Gdzieś momentami myślałam jakby to było. Wiem, że będę musiała siebie za to wyśmiać gdy już wyzdrowieję. Ale to potem.

I już się nie budzę. 

czwartek, 13 lutego 2014

Nothing happened.

-Mam przestać?
-Tak.
Nie przestał.
Podejdź do granicy i opowiedz jak to się stało. Nic się nie stało, po prostu nie przestał.
-Jesteś zła?
-Tak.
-Będziesz płakać? - zapytał słysząc załamujący się głos.
-Nie.
I rzeczywiście nie płakała. Nie tłumaczyła się. Dłonie lekko drgały od wściekłości, która rosła  i malała, uspokajana delikatnymi pocałunkami. A potem ugłaskana czujność ją zawiodła, uwierzyła diabłu. A On nigdy nie odpuszcza. Nie przestał.
Nie pozwalał trzymać się za rękę. Szantażował ją, a ona mimo wszystko nie ruszyła się z miejsca. Nie nadążała za jego zmieniającymi się nastrojami. W jednej chwili gdy zrozumiał, że ją skrzywdził próbował ją kochać, by za chwile chcieć ją zabić.
Zabił ją.


Obudziłam się. To tylko sen.

wtorek, 11 lutego 2014

Mind or body?

Meet me on the other side. I can't change the moment. It's already done. And I just don't know what to do.
Kiedyś byłam szczęśliwa. ale to był moment. nawet nie chwila. Chwila trwa, a moment dzieje się i już go nie ma. Byłeś moim najgorszym momentem zatem. Tylko dlatego, że pojawiłeś się ma chwilę. Jeden po drugim. I tak zawsze. Przynajmniej to jakieś zapewnienie.
Najtrudniejsza walka to ta, którą prowadzisz w samym sobie. Tracisz asertywność, pewność siebie, racjonalizm oraz całą resztę najważniejszych wartości. A potem popełniasz niesamowity błąd. Dalej nie masz nic do gadania, nie masz sił, nie mówiąc nawet o możliwościach. Zostaje Ci tylko strach. Następnie ból. I stoisz tam w epicentrum własnych myśli, nie wiedząc co zrobić.
Wiesz kiedy jest najgorzej? Kiedy Twoja najgłębsza obawa, strach przed czymś nagle staje się rzeczywistością. Ktoś to zaplanował po prostu. A Ty łapiesz się na uniewinnianiu winnego, przecież to już blisko syndromu sztokholmskiego, kurwa. I tyle. Potem dobija Cie i zostawia.
I budzisz się. To tylko sen. 

sobota, 8 lutego 2014

There's nothing I can do

Z jednej skrajności w kolejną. Gdzie ta cholerna równowaga? Hipersomnia, zaburzenia afektywne, anhedonia i cała reszta. Nie ma tu miejsca na nadzieję.
Kiepski powiernik z tego blogspota. Im gorzej tym mniej mam do powiedzenia. 

czwartek, 6 lutego 2014

When Is it over? Now?

Coraz mniej mnie tu. Stałam się szczęśliwa czy po prostu pusta? Łza leciutko łaskocze po policzku. Więc ani taka szczęśliwa, ani pusta. Zatem całe szczęście. Przetrwałam. Choć rzeczywiście zrobiło się tu jakoś pusto. Obco, dziwnie. Jedno z dwóch.
Ten cholerny impas dalej trwa, nie wiem co dalej. Może to przez o, że nie wychodzę z domu już prawie dwa tygodnie, a jeśli spojrzeć na to obiektywnie to 2,5 miesiąca? Całkiem sporo nie? Od wyjazdu do wyjazdu. Ciągle myślami gdzie indziej niż w ciele.


// Do you know what is like? It's like I'm so scared that I will never leave myself to become new-myself. Day after day future is coming. Every single day is an opportunity to change something. And here I am, still waitinig. For what? I don't know. I just don't know. And back to the start - it scares me to hell. 

sobota, 1 lutego 2014

Your skin

Zawsze tacy będziemy? Tacy różni, dziwni, nieodkryci? Pewnie tak. Nieperfekcyjnie perfekcyjni.

A może gdybyś tu dziś był? Ale nie pytał czy jest mi smutno czy wesoło. Bo sama nie wiem. Ten uśmiech przez łzy bywa mylący. Dla mnie także. Nieważne.
A gdy będzie źle, nie puść mnie. Ładne, prawda? Ale wiem jaką trudność może Ci to sprawić. Jednak nie masz pojęcia jak trudne byłoby to.. dla mnie.
Już nie wiem. coraz krócej się robi. Za to nie wiem jak to naprawić. 

sobota, 18 stycznia 2014

Future

Wiem, że chcę coś powiedzieć, nie chcąc zarazem. Dosłownie momentami chciałabym, aby ktoś wszedł tam głęboko, zobaczył i nawet jeśli nie zrozumiał to chociaż wiedział jak to wygląda.
Pierwszy raz od dawna nie chce nic mówić. Nie chcę się tłumaczyć. Wiem czego potrzebuję. Ale tego nie dostanę. Ktoś inny to ma. Wielu ludzi to ma.
Nie nadążam doprowadzać się do porządku. Pieprzyć ten porządek. 

piątek, 10 stycznia 2014

I can't give it up

Co to jest życie? To splot wydarzeń złych i dobrych. Tak? Nie?
Co to jest życie? To ciepły dotyk skóry, to ulubione przedmioty, tradycje, to powtarzalność i stałość, które, wielu z nas sobie ceni. To dojrzewanie, zmiany, nowe wyzwania.
Co to jest życie? Z pewnością nie Ty. Sprzeciwiam się stwierdzeniu ''jesteś całym moim życiem, moim światem, moim wszystkim'' no cholera nie. Możesz być częścią, ważnym elementem, ale nie wszystkim. Nawet gdy kogoś ratujesz, to ta osoba musi się Tobie 'poddać' ale mówiąc o poddaniu mam na myśli ten szczególny rodzaj zaufania. Ja wiem jak to jest. Po prostu jednego dnia, albo 10 dni, jak wolisz; coś się w Tobie przestawia, dostrzegasz różnice w samym sobie, którą świadomie lub nieświadomie kształtowałeś przez jakiś czas, by wreszcie się wyłoniła ze środka. Piękne prawda? Oczywiście, że tak. O to w tym wszystkim chodzi. Nawet jeśli jeszcze nie wiesz o co, to dowiesz się, obiecuje. Mówi się, że refleksje, przemyślenia zanosi się do łóżka. Znowu nieprawda. Czasem kiedy spacerujesz z psem, rozglądasz się, patrzysz na księżyc i ciemność, nie myślisz o niczym innym. A czasem widzisz w tym cały wszechświat, zaczynasz zastanawiać się ilu ludzi jest na świecie, którzy też teraz rozmyślają, ilu płacze i jak, ilu przeżywa swój najwspanialszy sen, a ilu kona w agonii myśląc, że to już koniec. Jeśli o tym nie myślisz, to nie zrozum mnie źle, ale mało wiesz o co chodzi w życiu. Nie mówię, że o to ma chodzić w Twoim, ale w moim na pewno.  Potem siedzę i nachodzi mnie myśl, co chcę robić za jakiś czas. Jaka będę. I dlaczego nie jestem taka już teraz? Bo jest kolej rzeczy. Nawet jeśli nie pomogę nikomu, nie zainspiruje ani jednej osoby, nie zmienię czegoś - nie stawia mnie to na przegranej pozycji - ponieważ próbowałam.
Co to jest życie

piątek, 3 stycznia 2014

M.C.

''Może nie wiem o czym mówię
 I wiem, że mam za mało lat
 Ładnie mówiąc to się gubię
 Oto mój miłosny świat
 Ściśle tajny na osoby drugie
 Ćwiergot, piski, dźwięki długie

 Śmiałków było wiele
 Miłości posiąść miecz
 I choć żaden nie w kościele
 Eros w żyłach spuścił swą ciecz
 Rozchodzącą się trucizne
 Ćmił się...aż upadł na mielizne

 Ćpun co zakochał się w miłości
 Pana na oczy nie widział
 Abstynent cholernej jegomości
 Nie kochał-nie wiedział
 Ile trzeba kochać żeby umrzeć w spokoju?
 Ewentualnie wcale, tyle że w pustym pokoju''