niedziela, 30 stycznia 2011

Get back here...








Mam nieodparte wrażenie, że Ty już nigdy nie wrócisz. Tak jak zniknąłeś już się więcej nie pojawisz. a zawsze wiernie na Ciebie czekałam i czekać będę, bo kto wie, może kiedyś ktoś mi to czekanie wynagrodzi. Zawsze jak czekałam to wracałeś, raz po miesiącu, raz po dwóch tygodniach. a teraz minęło 30 dni odkąd ostatni raz Cie słyszałam i nie wiem czy to w ogóle może napawać optymizmem. A mam tak super pseudoprzyjaciół, że tylko każdy każe mi przestać czuć i nikt nie pozwala abym z nim/nią o Nim rozmawiała. Niedługo administrator blogspota też zabroni mi to wszystko tu pisać, co w sporej części przecież jest z Nim związane. Czy aby to tak powinno wyglądać?. Nie chcę tak. nie chcę. a zbliżam się do granic, czy aby na pewno dalej mam uważać, aby nie spaść? 

sobota, 29 stycznia 2011

Suffering overflowing delight

,,Gdyby wszyskto przepadło, a on jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal. Ale gdyby wszystko zostało, a on zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny, nie miałabym z nim po prostu nic wspólnego''.. 

trafione w sedno, jak mało co.
A te piekące oczy od cisnących się do oczu łez to było nic. taki mały, drobny sympton zewnętrzny, czegoś co ma się w zwyczaju nazywać bólem. Chyba żaden wypadek fizyczny; rozcięta głowa, połamane palce, skręcone kolano itp, nawet w sumie nie dają takiego bólu jakie to mam w sercu. A po każdym nieodebranym telefonie, czuję, że tracę siły na pozbieranie się. dlatego dzwonie do Ciebie zawsze wieczorami, gdzie po powrocie do domu moge wpadać w moja otchłań na całe 4-5 godzin, w zależności jak bardzo cierpię wiec ile czasu zajmuje mi 'zasypianie'. Sen już nie przynosi ukojenia, a jedynie odrętwienie połączone z obojętnością, niczym środek uspokajający. Ból wtedy staje się nieco łatwiejszy do zniesienia - ale nie znika.

Tylko my pokonamy strach.

''Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny;
Są one na kształt prochu zatlonego, 
Co wystrzeliwszy gaśnie''


                                                           William Szekspir, Romeo i Julia - akt II, scena VI


gdybyś chociaż o mnie pamiętał, byłabym przeszczęśliwa. 

czwartek, 27 stycznia 2011

Gdybyście naprawdę mnie znali...

Gdybyś naprawdę mnie znał to wiedziałbyś, że lubię pdobierać bratu aparat, nie smakuje mi woda, a gazowana to po prostu jest dla mnie coś strasznego, po 3 godzinach siedzenia w Savonie pieką mnie oczy, uwielbiam słyszeć Jego głos, kiedy tak po prostu się ze mną zwyczajnie wita. Lubię przez północą rozmawiać z KaroLem, nienawidze udawać i to, że nikt mnie nie akceptuje,  to nie jest już dla mnie smutne, tylko wkurzające. Marzę aby mieć jeszcze 2-3 cm wzrostu więcej i 7 kg z wagi mniej. Marzę aby studiować dziennikarstwo. Wiedziałbyś, że jak mówie nie to znaczy nie, a jak tak to lepiej zapytaj mnie jeszcze raz. Jara mnie to co nieodpowiednie, nie dla mnie i niedostępne.Uwielbiam pomagać innym i widzieć szczęśliwych o ile dostanę cokolwiek w zamian.Też, że bardzo szybko marznę i nienawidzę zimna. Normą jest czytanie całej sagi zmierzchu. A nowym hitem jest leżenie w łazience na podłodze, słuchając muzyki z mp3 taty.I od dzisiaj panicznie boje sie 8 lutego który zbliżył sie do mnie nagle bardziej niż powinien, także zapowiadają się ''przedłużone ferie'' . Naprawdę odzwyczaiłam sie od szkoły, wiecej mnie w niej nie ma niż jestem, a to nie rokuje zbyt dobrze na moje wyniki... i lubię spotykać się z Bubble Gum :*

środa, 26 stycznia 2011

To mój własny ogień.

 Możesz pytać jak się mam, ale to co wtedy powiem, nie przyniesie żadnych słów, które chcesz znać. To ja sama płonę. nie wchodź tu, ratuj siebie sam, wiem co robię - spójrz - mój wewnętrzny pożar emocji.  Może znowu w życiu mi nie wyszło, ale co to by było za życie gdyby wszystko mi wychodziło. by wyszło i kiedyś już nie wróciło. A sam masz tak piękną twarz za woalem gęsto tkanym z kłamstw. To strata nigdy jej nie dotknąć i nie poznać jej struktury. Wiec może znowu w życiu mi nie wyszło. i tak tego nie zrozumiesz, przecież boisz się dotknąć ognia. 

wtorek, 25 stycznia 2011

The reason

znowu nie wiem jak to wszystko wyrazić. to, to wszystko staje sie coraz trudniejsze. nie mam siły w sumie rzecz ujmując. ja w ogóle wiem co to takiego jest? czułam kiedykolwiek coś takiego?. 
Tak wiele dzieje sie we mnie w środku, ze nawet gdybyś tam był to byś tego nie zrozumiał. sama niczego nie pojmuję. a nieodebrane telefony, tyle nieodpisannych wiadomości i to ciągłe ignorowanie mnie, wcale mi nie pomaga. 
nie wiem co mam robić, naprawdę... 

poniedziałek, 24 stycznia 2011

and the reason is You

śnił mi się Nowy Jork, ale całkiem inny niż taki jaki widywałam na zdjęciach. Odczuwałam nawet działania klimatyzacji w budynkach i to przyjemne ciepło na zewnątrz. Pomijając fakt, że trzymałam Cie za rękę, a na mojej twarzy gościł tak dawno niewidziany uśmiech, to już kilka razy miałam ten sen. 

niedziela, 23 stycznia 2011

I get lost in your eyes

bo Ty na razie nie masz wolnego czasu. bardzo śmieszne. przecież taki zajęty jesteś. 


najcześciej staram się robić to co chciałabym, aby robiono i dla mnie. ale okazuje się, ze mimo, że robie to akurat to do mnie nie wraca. cóż za głupiutki mechanizm, czyż nie?... 

piątek, 21 stycznia 2011

I miss your lies...

kłamałeś. a ja i tak lubiłam czytać te zakłamane słowa. bo były czymś innym od słyszanych słów typu ''zamknij morde paszczurze, czy wyp.erdalaj ku.wa''  Zarzucałam nawet sama sobie, że w Ciebie nie wierzę... ale okazuje się, że nie było to bezpodstawne, skoro tyle kłamałeś. zastanawiam się tylko po co. przecież nie musiałeś mi tego pisać, mówić. dlatego nie wiem po co to było. teraz ja nocą przez 4 godziny rzucam się w agonii po łóżku, bo słyszę w głowie Twój głos sprzed 21 dni czy tamtego wieczoru, chłodnego listopadowego wieczoru , przewijają mi się wszystkie rozmowy, do których niekiedy sama, z własnej woli,  wracam; pozachwycać się jak było pięknie. przeżyć to na nowo... Przecież mogłabym mieć to wszystko gdzieś, po co mam sie okłamywać.? no po co?. ''odsuń się, ociekasz kłamstwem... no tak, ale podejdź bliżej, to dam Ci za to w twarz.''
rzecz w tym, że akurat to nie dla mnie. bo nienawidzę tak naprawdę bardzo tylko mateusza i mam naprawde ogromna nadzieje, ze zlece kiedys jego zabójstwo. a Ciebie pomimo tylu kłamstw i tak wielbię. jestem być może nieźle chora i mój mózg to jedna wielka ściema, ale to nic, przecież to nic. Może przejmowałabym sie byciem jedną wielką ściemą gdybym miała przyjaciół, ludzi wokół siebie na których moge liczyć i nie musze sie o nich starać. ale nie przejmuję się tym bo takich ludzi niestety nie dane mi mieć. smutne, czyż nie? zgodzisz sie ze mną? tak? to może nie chciałbyś mnie poznać? i pokazać mi trochę bezinteresownej miłości. znowu proszę. 


i tylko marzę. a moje marzenia nazywają się tylko marzeniami, bo ani w jednym procencie nie są do spełnienia.

czwartek, 20 stycznia 2011

When I look in your eyes I don't see mine.

Przecież widzę, że jesteś. przecież korzystasz z większości stron i widać Cie ''dostępnego, aktywnego czy cokolwiek innego''. Może mógłbyś być dostępny jeszcze dla mnie co?. 

4 kwiecień 2010... :  








zaraz mi głowe rozwali. i chyba nie tylko z Twojego powodu. z Twojego powodu poszło mi serce. 
dobrze, że jest księżyc w nowiu. ksiażkowo opisane uczucia, które okazują sie mieć podstawe realną, nawet u mnie. 

środa, 19 stycznia 2011

Yes, I would die for ya baby but you won't do the same...

Jedynie uczucie jakie mnie teraz wypełnia tęsknota za czymś, raczej za kimś kogo nawet ''nie miałam''. Dodać już chyba stałe uczucie pustki do normy trzeba... Czasem patrzę na to inaczej i myślę chwilami, że to dobrze, że tak mnie olewasz, przynajmniej nie zadręczam się, że tak mało rozmawiamy, bo teraz nie rozmawiamy wcale. Ja zdaję sobie sprawę, że nie wyglądam jak wyciągnięta prosto z wybiegu modelka, wiecznie piękna, z niesamowitym ciałem i nie błyszczę elokwencją na prawo i lewo. ja to przecież wiem, ale popadam w otępienie i nie jestem do niczego zdolna, kiedy Ciebie nie ma, kiedy wszyskie wspomnienia wracają ze zdwojoną siłą późnymi wieczorami, kiedy leże na łóżku, nieprzykryta kołdrą, bo psychicznie mam złudzenie, że nagle wejdziesz, okryjesz mnie, kładąc się obok mnie i ... dobra. zostawie to na specjalne okazje, jakie nadchodzą właśnie późnymi wieczorami i będę upajać się tym do granic możliwości, bo tylko to mi pozostaje kiedy Ciebie nie ma we mnie ani grama rzeczywistego to będziesz w moim sercu i w mojej głowie takim, jakim wierzę, że pod tą maską jesteś. a granice są tak blisko. nie wiem co zrobię potem. wróć, proszę. na chwilę. tylko. tylko na chwilkę.

wtorek, 18 stycznia 2011

wykreślona z listy.

znowu nie mam telefonu, bo został w szkole. prosze, proszę, prosze, proszę niech on tam będzie.


mam dzisiaj takiego doła, że tylko na chwile wspomnienia biwaków poprawiły mi humor, a potem znowu i znowu to samo. to aż żenujące sie robi przecież. i znowu musze radzić, pomagać i nie pozwalać na upadek. a o mnie ktoś kiedyś pomyśli?. nie?. to nie.  ''pi...ole nie robie, naprawdę. mam dość''

poniedziałek, 17 stycznia 2011

odbiegając nieco od rzeczywistości.

a teraz czekolada nawet nie samkuje tak jak powinna.
Chciałam się poczuć taka mała, w jego silnych, szerokich ramionach i pobyć tak chociaż przez chwile taką małą istotką, którą ktoś kocha.
whatever
Czemu ja o tyle rzeczy proszę a jeszcze nigdy żadnej nie dostałam? przecież moje marzenia są proste do wykonania. nie wymagam dużo.



świat odebrał mi siły


Nagle dopadło mnie, zupełnie niespodziewanie; pytanie... '' a co oni zrobili dla mnie? '' samo w sobie jest proste, wypadałoby tylko powymieniać zasługi przyjaciół no nie?. Ale kimże ci ludzie są skoro po godzinie myślenia dalej nie wiedziałam co oni dla mnie zrobili... Zastanawiam się dalej i dalej nie mam odpowiedzi na to pytanie. jest to wręcz przerażajace moim zdaniem. Bo okazuje się, że w moim, w moim rzeczywistym świecie przyjaciel tylko bierze ode mnie, muszę dla niego wszystko robić, pomagać, wyrzucać z siebie najlepsze rady, pośmiać się kiedy coś oewgo przyjaciela bawi, co mnie nie koniecznie akurat bawić musi, muszę też starać się go nie stracić. i tu tragedia sprawy całej. Nie odczułam, żeby to ktoś o mnie się starał, zabiegał, pomagał mi w trudnych chwilach. Sama nawet tego wcześniej nie zauważyłam, że tak sie właśnie dzieje. a nie mam ochoty, aby to stał się ''porządek dnia codziennego'' --> ja daje 'przyjacielowi', 'od przyjaciela' nie biorę nic... Nie, absolutnie nie mam na to ochoty. Przecież nie jestem małym robocikiem, któremu nadano imię, wyposażono w ludzki wygląd i nie kazano mi odczuwać jedynie 'głodu, pragnienia, zmęczenia i tego typu podstawowych potrzeb'. jestem istotą ludzką, która czuje coś takiego co w zwyczaju mamy nazywac miłością, odczuwa zazdrość, tęskni, potrzebuje ciepła i zrozumienia. przecież nie wymagam od nikogo, żeby w 20 minut wszedł na Mount Everest w szortach kąpielowych do tego. nie, nie chcę tego. wolałabym, aby ktoś mówił o mnie, że jestem wspaniała i, że mimo tylu wad da sie mnie lubić czy coś. nie, żebym popadała w samouwielbienie i zawyżała swą ocenę, po prostu każdy jest cudowny, najlepszy w swoim rodzaju, tylko nie każdemu widze, chce sie odkryć na nowo człowieka, obdarzyć go choć ociupinką zaufania, nie chce sie nikomu w nic angażować i to mnie boli. Marzę o kimś, kogo zawsze moge nazwać swoim przyjacielem/przyjaciółką whatever. i znowu marzę, bo nie moge kogoś takiego najwidoczniej mieć. nie dane mi zaznać tego szczęścia. żałuję.

niedziela, 16 stycznia 2011





już nic nie jest realne, jeśli jakkolwiek związane jest z Tobą. szkoda, że nigdy nie bedziesz dla mnie. Nie wiem czy potrafię dostatecznie mocno wbić sobie do głowy, że tak musiało być, że Ty żyjesz sobie, ja no... też sobie. ale osobiscie zdania jestem, że 'dla' Ciebie. tyle jeszcze rzeczy chciałabym dla Ciebie zrobić, Ci powiedzieć. 
żebyś  chociaż od czasu do czasu bywał. nawet być stale nie musisz. pobywaj czasem, proszę.

gdybyś nie był właśnie tego świadom.

Nie sądzę aby czas wolny jednak był moim sprzymierzeńcem. Chociaż podsumowując większość wykonywanych przeze mnie czynności i tak pochłania pracą wyłącznie ręce, czy nogi. Nie umysł. Mogę dryfować myślami jak statkiem po oceanie bez końca, wyobrażając sobie co właśnie robisz, jak wyglądasz, o czym myślisz. Mam już tysiące różnych, wymyślonych przeze mnie scenariuszy przebiegu naszych spotkań. Tyle niezliczonych razy stają mi przed moimi brązowymi oczyma, wizje tego co razem robimy, o czym rozmawiamy, jak dalej siedzę przy pianinie tworząc wszystko wyłącznie z myślą o Tobie, jak robie sobie osobno śniadanie; wciąż myśląc o Tobie, ze świadomością, że Ty też o mnie myślisz. Niekiedy wizja jest tak piękna, że, aż jej nienawidzę. nienawidzę najbardziej jednej z nich. jest trywialnie prosta. Stoimy w deszczu, mokniemy, ale mokniemy razem co sprawia, że ta czynność nie jest głupia, tylko staje sie cudowna. Stoimy w tym deszczu, zupełnie sami, spojeni w jedną całość, nie ma mnie i Ciebie. jesteśmy tylko i wyłącznie my i szepczesz mi do ucha, że to właśnie mnie kochasz. a nienawidze tej wizji tylko dlatego, że sie nigdy nie stanie. 

nawet na palcach, znajdujesz sie dla mnie na zbyt wysokiej półce...

Choćbym nie wiem jak się starała wiecznie jesteś daleko, niedostępny, nieuchwytny i nieodgadniony, zabiłabym za możliwość czytania Ci w myślach, mówię poważnie. Całkiem często zastanawiam się po co się tyle o wszystkich staram. Nigdy nikt się o mnie nie starał. Przecież to chore, że muszę za wszystkimi latać, niekiedy im ulegać byle tylko 'zostać w drużynie'. nie kręci mnie to w żadnym stopniu. Wiem, że zdarza się, iż trzeba niestety trochę nagiąć fakty i nie być wiecznie sobą, aby tylko nie zostać odrzuconym. i chyba każdy przez to przeszedł, w mniejszym bądź większym stopniu. Najgorsze, bądź najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że czekam na Ciebie, abyś Ty sam zdecydował czy dalej osobiście mam to ciągnąć i wiecznie sie starać i dopasowywać pod Ciebie, czy masz już dość mojej osoby, mojego chorego charakteru i głupich zachowań, a mimo to mam świadomość, że gdybyś wybrał to drugie to byłoby to jak wieczny sen w ogniu, gdzie potem i tak bym napisała, zadzwoniła i znowu przeprosiła za siebie. Uważam, że nie powinnam za siebie przepraszać, ale nie ma jeszcze nikogo kto akceptuje mnie taką jaką właśnie jestem, przez co moge tylko przepraszać. Przepraszam, że nie spełniam waszych kryteriów na ekstra laske, najlepszą przyjaciółkę i nie sypie dobrymi radami na prawo i lewo. tylko przepraszam. 

sobota, 15 stycznia 2011

gdybyście naprawdę mnie znali...

odkąd sobie przypominam przyjaciele byli tylko marzeniem, czymś niesamowicie nieosiągalnym.Wyobrażałam sobie przyjaciela, który zawsze będzie blisko mnie, któremu wystarczy jeden telefon z krótką treścią a już zjawia sie u mnie i nie wierci mi dziurki w brzuszku o to co sie stało i dlaczego jestem smutna tylko wymyśla mi tak śmiensze historie, że nie sposób być dalej smutnym, pociesza i wie kiedy na jaką mam herbate właśnie ochotę. Że to ktoś, kto robi z tobą takie rzeczy jakich żadne z was nie zrobiłoby osobno lub z inną osobą. Ktoś kto wie kiedy, masz zwykłą chandre, a kiedy dół głębokości rowu mariańskiego. Ktoś kto wysyła Ci kartke urodzinową pocztą, chociaż zawsze składa Ci osobiście życzenia. Ktoś przed kim nie musisz sie śmiać z czego śmieją sie wszyscy, nie musisz nosić tylko super lanserskich extra markowych ciuchów, nie musisz mieć tony tapety z tuzinem kilogramów tuszu na rzęsach, żeby Ci mówił, że właśnie dla niego/niej jesteś śliczna i nie pozwala Ci nigdy w siebie zwątpić. a teraz okazało się, że najważniejszą osobą z kategori 'przyjaciele' jest ktoś, kto znajduje się ode mnie 350 km, wciska mi, że ładnie śpiewam, ma tak ogromną siłe przebicia, że wystarczy, aby napisała ''zadzwoń'' i od razu dzwonie. nawet jak trzeba jeszcze raz włączyc komputer bo owa melepeta <3 chce pogadać to trzeba ten komputer włączyć. ma taki ryj, że kiedyś Ci go zedre z Ciebie, z zazdrości. naprawdę. ociekasz talentem.  wiesz kiedy chce tylko posłuchać ire ire ire w dzwonku na czekanie, jesli sie do Ciebie dzwoni. Masz w sobie coś, co sprawia, że od roku jeszcze nigdy się na Ciebie nie zdołałam choć odrobine pogniewać za to co robisz. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł zająć Twoje miejsce. Choć jeszcze nigdy nie wpadła swobodnie bez zapowiedzi i nie krzyknęła na mnie, że mam lenia i mam się za siebie wziąć, że mam coś ze sobą zrobić bo zasypiam do szkoły i troche za słabo sie ucze, to każe mi iść do lekarza bo oddycham inaczej, jest najbardziej godną zaufania osobą jaką znam i ma nasrane we łbie, że nie wiem czy można mieć bardziej, ale kocham Cie mega cholernie, bezinteresownie, przebardzo mocno, naprawdę KaroL. i nie żartuje. i dotrzymam obietnicy, że nigdy Cie nie zostawię. obiecuję jeszcze raz. i proszę tylko o jedna rzecz, albowiem chcę, żebyś była. nie musisz nic robić, nie musisz sie starać, bo nie wyobrażam sobie osobiście aby nie wiedzieć co sie u Ciebie dzieje, w którym tomie już jesteś opisując swój jeden tydzień i kiedy nie śpisz od 3:30 do samego rana. masz po prostu być abym  mogła Cie znać, doceniać i wielbić nade wszystko i wszystkich. kocham cię. 

chodź. pokażę Ci coś.

tak uwielbiałam czytać te dwa słowa, w sumie jeden, gdzie drugi tylko podpowiadał, że właśnie mnie. do tej pory nie wiem czy kłamałeś, czy pisałeś tak bo ja pisałam. znowu mam tylko jedno ale. wtedy kiedy Ty mi to powiedziałeś. powiedziałeś to. ale wiedz, ze po każdym telefonie, żałuję, że sama Ci tego jeszcze nigdy nie powiedziałam. ileż to razy ponownie wybierałam Twój numer. potem jednak wiem czemu nie dzwoniłam ponownie. Do tej pory mam nadzieję, że powiem Ci to patrząc Ci w oczy, widząc w nich całą Twoją duszę, wszystkie ukryte emocje. Tak. oby nie skończyło się wyłącznie na nadziei. tylko tego pragnę. powtórzę się; nie musisz być nawet mój, ważne, żebyś po prostu był i wiedział właśnie to.

piątek, 14 stycznia 2011

nie dotykaj. ociekasz kłamstwem

ale nie ma Ody do śmierci, nie ma pomysłu na śniadanie, nie ma Kfc w kiblu Mac'a.


Wolałabym abyś odsunął się, bo zniewalasz mnie swoim zapachem życia, który powala mój umysł. I nie mam siły walczyć sama ze sobą, kiedy jesteś tak blisko. Często nie potrafię Ci się oprzeć. jest jedno ale. Ciebie nie ma dla mnie, jesteś daleko, tak bardzo niedostępny, nienamacalny, nieosiągalny, nigdy dla mnie. ale lubię, kiedy mogę Ci bez powodu ufać, kiedy zawsze wiem, że kłamiesz usprawiedliwiając sie, czemu Cie nie było dla mnie choć troche. naprawdę to lubię. choć to cienka granica. wszystko ma granice.




bądź . bądź wiecznie ważny. wiecznie bądź gdzieś w pobliżu. bądź, nawet nie mój.

jesteś niczym.

pobiłam rekord tygodnia w zasypianiu, albowiem z pomocą brata ''wstałam'' nieco po óśmej więc nie doszłam do szkoły na pierwszą matematykę, (ominęłam też tym samym kartkówkę) jak dobrze, że już weekend. no i pozdrawiam siebie. 


Był. przyjechał. i był. doczekałam się. oczywiście, jak to ja, żałuję tylu rzeczy, które mogłam zrobić, a których jednak nie zrobiłam. ale to oczywiście jestem tylko ja. 


wrzesień:






nie znoszę piątków - bo gitara. i zapowiadają zawsze samotne weekendy.  nie znosze, naprawdę. 




tak szczerze? okropnie bardzo cholernie, przestrasznie mega mocno chciałabym żeby ktoś kochał bezinteresownie. 

czwartek, 13 stycznia 2011

I’m dying to catch my breath

próbowałam wiele razy, ale nic nie było prawdziwe, napraw to, co zanika, nie zawiedź mnie, chcę uwierzyć, że to jest naprawdę,uratuj mnie od strachu, nie niszczcz mnie.