piątek, 28 listopada 2014

We don't need to take it anymore

Co tam chowasz moja Pani? Pokaż mi to proszę, dłużej nie wytrzymam.
Duszę.
Cię.
Się.
Nas.
Moją.
Przez Pana pójdę do Piekła.
Wiele dawać, niewiele mieć.
Niewiele mieć, ale wiele dawać.
Strach i Imaginacja
Opętane bańki mydlane
Cudze słowa z obcych głów.
Skończyły się rękawy do wycierania łez.
Tonę czy jeszcze pływam?
Ty mała kurwo z czarnymi policzkami, smutkiem przesiąknięta, nawadniana łzami jak z konewki, oprzytomnij. Ziemi bez nawozu się nie podlewa, zwyczajnie nie warto.
Ile godzin i lat w ciemnej, wilgotnej, pustej, głębokiej jaskini mnie czeka?

środa, 19 listopada 2014

Tomorrow is not going to happen

Lubimy się jeszcze, czy tylko tolerujemy? Poznaliśmy się na chwilę.
Ten dzień to właśnie tylko nasza małaogromna chwila. Nigdy nie bałam się burz, czy huraganów. Byłeś tornadem, które od zawsze mnie fascynuje. Niosący zniszczenie, rozpacz, katastrofę i śmierć kruchej duszyczki, która przy najwyższej sile nie miała szans. A my  po prostu pójdziemy razem do Piekła.
Wiele dawać, niewiele mieć i małymi gestami zbawiać świat, podnosić z nizin, nawet gdy linę trzeba zrzucić bardzo głęboko, wyciągnąć na życie i świat. Świat i życie.
Czy jak poproszę to znikniesz?

środa, 5 listopada 2014

Naked soul

W powietrzu myśli kłębię się skulona strachem i przerażeniem. Przyspiesza oddech, błądzi wzrok, ale nie chcę byś uwolnił mnie. Czasem krzyczę ciszą pustych słów, a jednak zakneblowana obowiązkiem nie jestem w stanie wyartykułować ani jednej myśli.W powietrzu panuje zaduch niepokoju, kochanka Szatana nie płacze. Miała być lepsza, zawiodła swego tyrana. Nadgryzione jabłko pozostawione sobie zgniło do reszty. Nie zbudowaliśmy mocnego mostu do porozumienia. Od razu wpadłam do wody, topiąc się, sparaliżowana lękiem, dotarłam nieświadoma do Twojego brzegu. Zgnieciona w uścisku nienawiści marzyłam o tym by się stamtąd wydostać, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Co zrobić. Jak czegokolwiek dokonać przy apodyktycznym stwórcy hałasu duszy. Porwana w ciemności, zniewolona, pokonana bez walki osuwam się cichutko po ziemi. Utożsamiła się ze sprawcą, jeszcze mu pomogła. Tak miało być. Nie było innego scenariusza, tylko współpraca wchodziła do zasad naszej fałszywej gry. To On przyłożył lufę do skroni, ja oddałam strzał. Nawet łza nie spłynęła po policzku.

I'm not the only one
R