poniedziałek, 30 grudnia 2013

Is it worith this?

Nie możesz zacząć nowego etapu w swoim życiu, jeśli masz wciąż to samo myślenie. Ten tok, którym się zawzięcie kierujesz. Płacz może być dobry, oczyszcza i pozwala spojrzeć na świat z nowym, świeżym nastawieniem - perspektywą.
Miał być zamknięty etap, ale tak jak wspomniałam, nie da się niczego zacząć jeśli się jeszcze czegoś nie skończyło.

Wiem, że sama sobie nie poradzę.
Tak bardzo zamknięta w otwartym świecie.
Kto się rozpada? Ja czy Ty?
Czasami chciałabym Ci wszystko
po prostu powiedzieć, tylko co wtedy?
Nic. Absolutnie nic. To nigdy niczego nie zmienia.
Choć pamiętam jeden raz, gdy swoim tokiem myślenia
pokazałam jednej osobie nowy sposób patrzenia na świat
Szczęście które mi dał było rekompensatą za ból, którego też był przyczyną.



 

czwartek, 19 grudnia 2013

Chose your last words

Czemu stoisz tutaj sama? 
Bo nikogo przy mnie nie ma
A oni?
To tłum, nie znam ich. Oni też mnie nie znają. 
Co to znaczy?
Nie wiedzą o mnie prawdy. Nawet jeśli ja nie wiem wszystkiego, oni nie rozumieją nawet tych kłamstw, którymi ich karmię, takich spragnionych. 

piątek, 13 grudnia 2013

Something more

Za 2 minuty skończy się najdłuższy okres ułaskawiania samej siebie. już minęło 5 minut. Ja już nie płaczę, już jest lżej. Zimno, które trzeba rozgrzać pocieszającą dłonią i pocałunkiem w czoło. Uśmiechem, może dwoma. Jeśli nie zwątpisz we mnie i ja w siebie nie zwątpię.
Odpocznę i dam radę. Lepiej lub gorzej, ale na pewno. Jadę po dzień szczęścia już jutro. 

czwartek, 12 grudnia 2013

Between the Bars

Jesteśmy dla siebie tacy grzeczni, często poważni, choć nie do przesady. Brakowało mi Go. Tej obietnicy dobra, nadziei i wsparcia. Różnimy się, lecz wciąż jest wzorem do naśladowania.
Nie znudził mnie jak wszyscy. Przysięgam, że nie. Dlatego śmiało dalej będę wierzyć, iż personalne ideały istnieją. I nagle, zupełnie niespodziewanie ktoś w Ciebie wierzy. A najlepszy jest fakt, gdy czujesz autentyczność owego wsparcia. Życzymy sobie jak najlepiej. To niesamowicie istotne, chcieć dla drugiego tego czego sami sobie byśmy życzyli, świadomie bądź też nie.
// Nie istnieją związki bez zobowiązań. Nie istnieją relacje bez zobowiązań. Relacja sama w sobie jest już zobowiązaniem - to wzajemnego szacunku, akceptacji, chociażby prób wsparcia, a myśląc górnolotnie; zrozumienia i pomocy. Nie wmówisz mi zatem, że możesz się z nią spotkać, skończycie w łóżku i żadne z was się nie przywiąże emocjonalnie. Hipotetycznie jest to możliwe tylko wtedy, gdy trafisz na ortodoksyjnego skurwysyna, zupełnie pozbawionego uczuć, czy empatii. Zapewne jest jakieś prawdopodobieństwo urzeczywistnienia tych założeń, ale dla własnego dobra lepiej nie podejmować takiego ryzyka. Tylko czy Ty dbasz o swoje dobro? A tu pojawia się kwestia Twojej natury. Altruista? Chciałoby się. Egoista? Nacechowane negatywnie. Chcesz, aby to Tobie było dobrze? Zatem dbaj o to. Pozwól nazywać się egoistą, lecz jeśli wtedy jesteś sobą to zapewniam, że warto.Tylko nie dopuść do momentu, kiedy dopasowujesz się do kogoś, bo komuś nie podoba się jak coś robisz, jak trzymasz długopis, co masz na siebie, kończąc na muzyce której słuchasz i tego co mówisz. 

sobota, 30 listopada 2013

How long have you been gone?

Wracam do siebie. Wiem o tym. To jeszcze nie ten etap, w którym mam kształtować osobę jaką chciałabym być. To ja. Obecna i teraźniejsza. Wiesz czym jestem? Nieuchwytnym i niezdefiniowanym strachem, niepewnością i jeszcze raz strachem. Nigdy nie pokażę i nie uświadomię nikomu tego kim jest. Czym, to już wiemy. Ale kim?
Zatopię się w oceanie. Morze chyba bym udźwignęła, lecz nie ocean. Nie wiem tylko czy wtedy aby ból, chociażby ten w klatce piersiowej, nie nasilił się. Przecież zatonę jak w tych łzach. Dostanę ostatnich dreszczy, a potem odejdę. Zniknę. Naprawdę zatonę. I już nigdy nie zobaczysz przygryzam wargę, jak poprawiam włosy, jak nakładam uśmiech na twarz, gdy ktoś o to prosi. Nie zwrócisz mi uwagi, że zdzieram skórę z palców. Już nigdy nie zobaczysz, jak powoli wpadam w stan otępienia i wkraczam w swój świat, zostawiając Ciebie za sobą. Już nigdy nie usłyszysz jak się śmieje, albo narzekam. Nigdy nie dowiesz się jak gram na pianinie, nie usłyszysz brzmienia strun spod moich dłoni. Nigdy nie będziesz mógł wodzić delikatnie, najdelikatniej palcem po mojej skórze. Nigdy nie przytulisz mnie, czekając aż rytm serca się wyrówna. Nie wpleciesz dłoni w moje długie włosy. Nie dostrzeżesz drobnych zmarszczek, nowych blizn, nie dowiesz się gdzie zrobiłam tatuaż. Nie opowiem już ani jednej historii o tym jak mnie ktoś skrzywdził.
Już nikt mnie nie dotknie, nie zrani, nie uszczęśliwi, nie będzie bólu. Ja i moja nicość z domieszką malutkiej, zimnej łzy.
Nawet nie zorientujesz się jak długo mnie nie ma. Zapomnisz. Wszyscy zapominają. A ja tak kurczowo się wszystkiego czepiam, aby zachować świadomość pomiędzy  pierwszą a drugą łzą i lekko sączącą się krwią z ust. Gdzieś w między czasie. Czuję jak duszę się i powoli rozpadam, może nawet ulegam zniszczeniu, tam głęboko w środku. Świadoma swego istnienia i bólu. Nie wiem czy jest sens prosić o cokolwiek. Chciałabym zrozumienia, lecz na to nie mam co liczyć. Życzyłabym sobie wyrozumiałości, ale tego nie ma. Nie widzę. A rozglądam się wyjątkowo uważnie. Ja zniknę, a Ty nawet nie zauważysz. 

piątek, 22 listopada 2013

Z bólu i krwi powstaje ideał
Każdy, czyli powszechność. Normy, zasady lub ich brak. Przekonania i odgórnie powiedziane ''powinno się''. Chyba spasuję. Spokojnie, możecie dalej mówić mi, abym wyszła ze swojego świata. Ale nie widzicie najważniejszego. To mój świat. Tylko mój. I jeśli tak chce spędzić statystycznie moje najlepsze lata to tylko i wyłącznie jest mój wybór. Gdy dojdzie do żalu - będzie on tylko mój. Tak samo jak Ty. Nieistniejący, wciąż nieuchwytny ideał, zrodzony z pewnych przekonań, zlepków wyobrażeń oraz zasłyszanych historii. A Ciebie nawet nie ma. Ty nie istniejesz. Osobisty absurd samotności. 

sobota, 16 listopada 2013

That's why I'm gone

Nie było jej kilka lat, kilka miesięcy, może dni. Nie było jej chwilę, a twierdziła, że będzie na zawsze. To o tym piekle mówiła. Kiedy ktoś odchodzi, nagle jest wszystkim czego potrzebujesz. A potem mówisz; Nie, nie zasługuję na to. Mówisz to sobie, aby za chwilę pomyśleć, nie, tak tylko sobie wmawiam. Przecież w zamyśle chce się być dobrym. Udało się, czy nie? 
Aby coś osiągnąć, trzeba bardzo mocno chcieć, a ja chyba nie chcę wystarczająco. Lecz nie lubię podstaw, resztek, zwyczajów i nudy. Chcę to czego mieć nie mogę, a gdy to już mam - cel osiągnięty, więcej mi nie trzeba. Podane na tacy, już tak nie zachęca, nie kusi, nie doprowadza do szaleństwa rozkoszy pragnienia.
To nic, że to sen. Najważniejsze, iż śnisz. Wpadasz w inną przestrzeń, nigdy taką samą, a zawsze cudowną. Skąpaną w strachu, euforii lub przyjemności.
Znam za dużo historii, zbyt wiele twarzy, kłamstw, komplementów, a za mało ciał ludzkich, ciepłego dotyku, objęcia ramionami i pocałunków w szyję. Dlatego za każdym razem przeżywam wachlarz pozytywnych uczuć, kiedy czuć czyjąś obecność, choć nie daję tego po sobie poznać. Cieszę się w ciszy. I w ciszy odchodzę. Znikam sobie.
Żegnajcie. 

sobota, 9 listopada 2013

Oh you. such a bad, bad girl

Przyznaję. Mam problem. O ile nie występuje w liczbie mnogiej i nie są to problemy. Chyba stawiam na to drugie. Nie wiem czy to wynika z mojej pięciokrotnej podzielności ciała i duszy. Naprawdę nie wiem. Wydaje mi się, że zdążyłam już siebie poznać na tyle, by móc wiedzieć co jest moje. Takie moje, naprawdę. Co robię, a czego nie. Co lubię, a czego nie. Co mnie drażni, a co pociąga.
A tu taka niespodzianka. Zupełnie tego nie przewidziałam. Bo to zwyczajnie nie było w planach, nawet możliwościach! Trzeba nad tym zapanować, gdzie sama myśl wydaje się trudna w realizacji... Całe szczęście, albo tylko połowa, że dzięki temu jestem w stanie zrozumieć istotę dystansu, który tworzę między ludźmi. Moje słabości wprowadzą mnie do 9 kręgu, już gdzieś się tułam w przedsionku, widzę to. A przede wszystkim czuję.
Szczerze? Wolę kiedy jest źle. Mam punkt zaczepienia, wiem jak jest. A teraz jest nijako. Tak pusto, zwyczajnie, nudno.


// Chciałabym mieć Ciebie na własność, ominąć etap niepewności. I być obok.

piątek, 25 października 2013

And you can tell them all I'm gone.

Stań tu i spójrz mi w oczy, bo nigdy nikt tego nie robi. Spójrz na mnie i spróbuj nie kłamać. Powiedz, że zamierzasz odejść bez słowa. Choć raz proszę Cię, nie skłam. Wiem, że prawda już próbuje się gdzieś schować głębiej. Światu możesz powiedzieć każde kłamstwo. Oszczędź mnie. Nawet nie wiem czy mam kazać Ci odejść, przecież to ja miałam być tym Światem. Ale to oznaczałoby, że pozwalam Ci na tą niezgodność z prawdą. A tego nie chcę. Jeśli zatem pozwoliłabym Ci zostać, zesłałabym samą siebie na pasmo cierpień. Myślałam, że już do tego nie wrócę. Myliłam się oczywiście. To siedzi bardzo, ale to bardzo głęboko we mnie. Nawet ja nie byłam świadoma siły tego dziwnego zjawiska. Pozostaje mi to usprawiedliwić...po prostu mną. Taka jestem. W 10 szybciutkich sekund potrafię stracić panowanie, uciec do mojego, jednoosobowego świata. Chociaż nie. Mam na myśli miejsce gdzie ja i wspomnienia dusz się spotykamy. Jak dobrze, że nikt mnie jeszcze w tym świecie nie widział. Nie przyłapał, kiedy się cichutko wymykam. Problem polega na tym, że kiedy już zdołam powrócić na lodową pokrywę kontroli, wiem jak bardzo to lubię w sobie. Tą odrębność, tajemnicę. Jeśli się uda, chciałabym to zachować dla siebie jak najdłużej. Tylko dla siebie. Mogę to opisać, kiedy jedynym rozwiązaniem przy spazmatycznym oddechu, którego nie sposób opanować  niczym innym jak właśnie bólem wywołanym premedytacją. Zaciskam dłonie i usta tak długo aż to pomoże. Jedyny sprawdzony sposób. Mogę dalej mówić jak w momencie otępienie paraliżuje moje ciało, ledwo wystukując słowa. Ten charakterystyczny nieobecny wzrok został już wpisany w definicję mnie. Jestem pewna, że tego nie rozumiesz. Pomyślisz sobie, co to za problemy mogę mieć. Ale jeśli nie doświadczyłeś chociaż jednej sytuacji z mojej przeszłości to nawet nie ma sensu, abyś próbował mnie zrozumieć. Już nie potrzebuję zrozumienia, ono niczego nie zmienia. To tylko fakt, jednak wciąż nic niewnoszący do rzeczywistości. I znowu te dreszcze. Czy nie tylko ja dostrzegam ten schemat? Pierwsza łza, druga...Przy trzeciej już przelatuje Ci połowa wspomnień, potem tracisz rachubę, nie mówiąc o kontroli. Cholera jakiej kontroli? Gdzie ona się podziała? Dochodzimy już do zaniechanego oddechu i bólu. Wciąż nie wiesz o czym mówię? To szczerze? Daruj sobie. Mi dreszcze przejdą, odzyskam panowanie i wrócę do rzekomej normalności. a Ty dalej nie wiesz o czym mówię. Więc darujmy sobie to przedstawienie. 

niedziela, 20 października 2013

How dare you?

Jak śmiałeś powiedzieć, że ją znasz. Nawet nie wiedziałeś jaka jest jej ulubiona książka. Ani film. Ani piosenka.
Nie jestem przygotowana. Nie wiem tylko czy na to się kiedykolwiek można przygotować.Nikt nie pyta się nas czy chcemy być tu i teraz. Ale jesteśmy. Czasem rzeczywiście uda się mieć na to wpływ, ale do tego także trzeba dorosnąć. Nie wiem czy wiek jest wyznacznikiem tej rzekomej dorosłości. Może samotność? Może szczęście? Może doświadczenia? Nie będę zgadywać, nawet nie próbuję. Tak długo błądzę, nie chce dłużej. Jednak.. z drugiej strony, kto da mi pewność, że to nie na tym wszystko polega? Na błądzeniu i odnajdywaniu siebie. Gdzieś w między czasie. Pomiędzy jednym, a drugim 'nie', które tak często powtarzam.
Znam tak wielu ludzi, a jednak nie znam. Połowy z nich nawet nie poznałam barwy głosu, uniesionego tonu i... I co mam z tym zrobić? Nic nie mogę. Nie mam aspiracji na władanie światem, o nie. Niech on mną zawładnie. Porwie. A ja syndromem sztokholmskim zakocham się w nim. Świat będzie moim Światem. Czy to w ogóle możliwe? Potrafisz sobie to wyobrazić? Spróbuj. Jedno egzystuje tylko i wyłącznie dzięki drugiemu. Ostatni dzięki pierwszemu. Zło dzięki dobru. A ja? Cholera nie wiem. Choć to chyba nie kwestia połówek, drugich części i uzupełnień.
Czasami mam dość samej siebie. Nie wiem jak ze sobą wytrzymać. Mam dość, ale wiem, że dam radę i to tylko kwestia czasu. Prawda? Życie to różne kwestie. I tyle.
Ze słabością przyznaje, że mimo strachu, który najsilniej mną włada, potrzebuje kogoś. Nie tylko kogoś, ale Tą Osobę dla mnie. Kiedy nie będę musiała mówić czego potrzebuję, a On już mi to da. Kiedy nie będę musiała mówić co chcę usłyszeć, a On już to powie. Kiedy mimo upływu czasu wciąż będzie wypełniał mnie ciepłem i powodował dreszcze na całym ciele, niby zwykłym dotykiem. Kiedy za każdym razem przy usłyszeniu dzwoniącego telefonu będzie na setną sekundy zamierać mi serce, tylko po to aby za chwilę bić zdecydowanie zbyt szybko, w przeświadczeniu że to On dzwoni.
Nie wiem co bym wybrała, gdybym miała znowu wybór. Czasami chcę krzyczeć, tak głośno. Najgłośniej. A nie mówię niczego nawet szeptem. Uśmiechem przez łzy próbuję przekonać samą siebie. Tylko do czego? Że takie było przeznaczenie dla mnie? Zaprzepaścić życie, aby wygrać chwile? Czysty absurd. Czyli jestem absurdem? Staczam się w dół, czy pnę w górę? Nie wiem. Znowu. Naprawdę nie wiem. 

poniedziałek, 14 października 2013

Will you miss me when I'll be gone, like forever?

Nie wiem kim jesteś. Ale czy wiem kim jestem ja? Cholera jasna nie wiem. Weź mnie za rękę, nie puszczaj nawet na chwilę i zaprowadź tam gdzie dowiem się wszystkiego. Nie wszystkiego co istnieje, ale wszystkiego czego potrzebuje. Tajemnice, ale tylko Twoje. Abym nigdy nie zapomniała Twojego głosu, nawet kiedy miną lata. Żebym pamiętała te przeszywające dreszcze na samo wspomnienie Twojego ciepła.
Tonę w iluzji. Nawet gdybym poprosiła Cie, abyś mnie nie smucił, to nic nie da. Droga jest przeraźliwie długa, nie wiem czy to zniosę. Nigdy nie całuj mnie na pożegnanie, nie chcę wiedzieć jak to jest. Ale traktuj zawsze tak, jakbyś w swojej świadomości nie mógł pozbyć się przeczucia, że zaraz mnie stracisz. Jakbym była najcenniejsza na świecie. Spróbuj, a staniesz się moim wszechświatem. Zależni od siebie. Od początku do końca. Jednak boję się końca. Start mnie przeraził, paraliżujące dreszcze uniemożliwiają mi wyobrażenie o zakończeniu.
Nie wiem czy kiedykolwiek pozbędę się poczucia, iż muszę wiecznie coś udowadniać. Nie tylko innym, ale także sobie. Nie wynika to z zamartwiania się 'co inni sobie pomyślą?'. O nie. Ale z tego przeświadczenia o byciu dobrą. Nie mogłabym pogodzić się z myślą o czynieniu zła, do tego z premedytacją.
Chciałabym; może nie dla wszystkich, ale chociaż dla Ciebie, znaczyć tyle ile Ty dla mnie. Proszę o tak wiele...
Lubię mieć kontrolę, choć nie raduje mnie dominanta. Władaj mną, kieruj. Sprowadzaj z dobrej na złą drogę. Ze złej na dobrą z powrotem. Pozwól mi na różne wcielenia. Świadomość. To jedyne co mam w związku z nimi. Tu nastaje granica mojej kontroli. Delikatnie próbuję stąpać po gruncie, a on się sypie. Mogę spaść, mogę. Nie będę się bała, jeśli na milimetr przed śmiercią staniesz bliżej i wyszepczesz, że jesteś. Roztopię się niczym lód na rozgrzanej skórze. Lecz nie zniknę. Zmienię się. Tak jak zmieniałam dotąd. Powkładam moje szczątki w Ciebie. Kiedy będziesz dotykał inną, poczujesz, iż to nie ten dotyk, który Cie ukoi z nerwów. Może przypisuje sobie za dużą wartość i znaczenie, ale sam mnie tego nauczyłeś.
Aż uwierzyłam. Tak naiwnie, beznadziejnie, że rzeczywiście coś mogę dla Ciebie znaczyć. A tym czymś okazało się nic. Robię krok w przód, czuję jak spadam. Przepaść, niekończąca się przepaść nazwana życiem. Sam mnie zepchnąłeś. Spróbuj o mnie zapomnieć, a spadniesz. Głębiej niż ja. Lecz nie dzisiaj.  Dzisiaj jeszcze jesteś moim wszystkim. 

niedziela, 13 października 2013

IF I

''czasem wydaje mi się, że ja dla Ciebie też coś znaczę... tylko Twoje "coś" jest mniejsze od mojego." 
Nie wiem jak Cię nazwać. Kim jesteś? Nie wiem tylko czy pytam, aby rzeczywiście poznać odpowiedź. Wiem na pewno, nie jesteś moim szczęściem. Choćbym nie wiem jak bardzo chciała, abyś był, jednak nie jesteś. Tak strasznie się Ciebie boję. Chyba z niewiedzy na Twój temat. Nie wiem także, czy ta Twoja tajemniczość dalej mnie intryguje. Zatopiona w dreszczach, z przygryzionymi ustami i trącana co chwilę łzami, jako stałe elementy, nie wiem nic. Co myśleć. Co robić. Jestem tak bardzo stała, niezmienna, a nawet obojętna niekiedy bardziej niż powinnam. 
Nie pozwolę się tak traktować. nie tak to sobie wyobrażałam. Zasiałeś zwątpienie, a to ja zbieram teraz obszerne plony. 

sobota, 28 września 2013

Especially You.

Cierpienie jest Sztuką. Tak samo miłość jest luksusem, na który tylko nieliczni mogą sobie pozwolić. Nie ma mnie w tym kręgu. Całe szczęście nie czuję się przez to gorsza. Tylko milion razy bardziej samotna. Ale to tylko milion. Za miliony kocham i cierpię katusze. Tak samo jak zło i dobro warunkują siebie nawzajem, tak i ja warunkuję siebie samą. Bez alter ego byłabym zupełnie nijaka. Kto wtedy miałby zakrwawione usta, zdarty naskórek przy palcach i przeszywające dreszcze? No kto? To stały schemat, którego trzymam się wyjątkowo mocno. Jak mało czego. Strachu się też tak trzymam. A może i nawet bardziej. Trudniej robi się, gdy nagle zdaję sobie sprawę, z tego że to strach włada mną, a nie ja nim. Piekło wyobrażane jest od zarania dziejów jako płonące w ogniu dusze skąpane w cierpieniu i krzyku. Lament, płacz i ból. Czy to oznacza Piekło na Ziemi? Chyba zatraciłam część siebie. Nawet wykluczając to, że znowu wpadłam w paszczę Lucyfera. Strącona na samo dno, co najgorsze, na własne życzenie. Nie przyświeca mi żadna postawa ascety, nie nie. A jednak wróciłam do źródeł masochizmu i znowu tu jestem. Tu, w Piekle. Lecz obojętna na zawodzenie i okrzyki dusz. Przemierzam swoją drogę w wyimaginowanym spokoju. A to tylko pozory.
Mało co przeraża mnie tak bardzo, jak opcja, iż zawsze będę lądowała, kończyła dokładnie w tym samym miejscu jak tu i teraz. W ciemności. W moim kochanym mroku. Otulona lodowym kocem. Nie wiem co robić. Chcę rozmawiać, tym samym nie chcąc mówić nic. Chcę kogoś kto będzie mnie przytulał i głaskał nie pytając o nic. Chcę, żeby to okropne uczucie zniknęło. Kiedy wycieram łzy, one znikają. Ale to nie oznacza tym samym, że nigdy ich nie było. Identycznie jest i przy kwestii tego niezidentyfikowanego uczucia. Może być stłumione, bo jestem już mistrzynią w ukrywaniu tego co nie może wyjść poza mój kochany mrok. Schowane na jakiś czas, ale nie zniszczone. Wraca właśnie w takich momentach jak ten. Potrzebuję kogoś, kto nie będzie zważał na moje dziwactwa, kto przeczeka etap irytacji, złości. Kogoś komu starczy do mnie cierpliwości. Chcę kogoś, kto się nie boi. Nie będzie mnie oceniał. Pozwoli mi być niezależną jednostką, ale wciąż w kolaboracji. Kogoś, komu nie będę musiała mówić co powinien w danej chwili zrobić, abym poczuła się lepiej. Wyczuje mój niemy krzyk. Wołanie o akceptację, bliskość i zrozumienie.
Nie wiem, gdzie tego szukać. Dostaje ciągle błędne sygnały. Albo to moje interpretacje mijają się z celem? Kiedy już wydaje mi się, że mogłabym bać się troszeczkę mniej, to ktoś zalewa mnie zwątpieniem, strachem i jak kończę? Znowu zraniona. Ale zahartowana, więc pozornie boli nieco mniej. Wciąż w Piekle. A cierpienie to Sztuka. Bez wątpienia. 

wtorek, 24 września 2013

Full of faith

Ludzie snują złośliwe intrygi, aby dać sobie upust ogromnych złóż fałszywości. Rządni plotek, nowości, ciekawostek. Zainteresowani najbardziej cudzymi potknięciami, niepowodzeniami. Trudno o rozum, gdy w głowie więcej pomysłów zemsty, niż wiedzy. Trudno o miłość, gdy serce jest tylko narządem, a nie źródłem uczuć. 

niedziela, 22 września 2013

Empty hands

To okropne i dziwne uczucie pustych, zimnych dłoni. To już nie jest to przyjemne napięcie w oczekiwaniu na dotyk ciepła. Teraz to skamieniałe resztki palców. Gorące morza sercem płyną. Dla mnie byłeś oceanem namiętności. Moje puste ręce szukają Cie w pobliżu. Napotykają tylko zimne kamienie. Zgubiły się. Nie wiem co teraz. Przysięgam, że nie wiem. Zatapiam się w dreszczach. Uciekam w sen. 

niedziela, 8 września 2013

Bonfire Heart

Krzyczysz z całych sił, a ja nic nie słyszę. Będzie padać, a ja nie zobaczę ani jednej kropli. Chciałam sił, a ledwo mogę się ruszyć. Próbuję nie zaprzeczać. Nie mów mi tylko, że mam zapomnieć, czy się zmienić. Bo nic takiego się nie stanie. Nadszedł moment, że muszę wystarczać sama dla siebie. Zdawać by się mogło, że mam to już za sobą. Zwrot wydarzeń otwiera mi oczy. Uświadamia, że jeszcze więcej przede mną.
Przez ten cały czas kiedy próbowałam uczynić Cie Moim. Nie ma ludzi idealnych, ale można być idealnym dla kogoś. Dla tej jednej osoby, którą znasz. A potem okazuje się, że jednak się nie znacie. Zabrakło okruszka szczerości. Przecież i tak zrozumiałam. Można mi wszystko powiedzieć. Czasami potrzebuje czasu, aby to dobrze przyswoić, a przede wszystkim przeanalizować i zrozumieć. Nie byłeś tak silny jak ja wtedy. W mojej głowie byłam już gotowa na poświęcenia. Choćbyś miał być mój tylko raz w roku. Byłoby warto. Z gorącej pustyni usypanej piaskiem uczuć, przeniosłeś mnie słowami na zimną Syberię. A ja nieświadoma niczego dałam się tam zaprowadzić. 

wtorek, 13 sierpnia 2013

The story

Przeczytałam kilka poprzednich wpisów i jestem szczerze sobą zaskoczona, że wystarczyło 5 słów abym poczuła się dokładnie tam samo jak w momencie pisania. Świadomość, że nikt tego nie czyta, albo prawie nikt, jest dość przyjemna. Nikt mnie nie będzie osądzał, oceniał w skali lub bez niej. To wszystko jest moje i tylko moje.
Już czuję dreszcze. Na całym ciele. Jak milion małych igieł wbijanych w skórę. I znowu.
Coraz częściej pojawia się we mnie chęć przelania tego wszystkiego co trzymam w głowie. Mam głupią nadzieje, że ktoś rzeczywiście rozważyłby moje słowa i zastanowił się nad sobą, nad innymi też. Nie wiem jednak kiedy się na to zbiorę w sobie. Kiedyś byłam naiwna, bądź ufna, nie wiem co bardziej, ale byłam. A teraz dostrzegam różnicę. Rozmawiam z kimś o rzeczach zwykłych, o relacjach z innymi, o tym co sie dzieje lub co się nie dzieje wcale.  Ale nie mówię nigdy o tym jak się JA naprawdę czuję. Nadszedł wieczór przy którym potrzebuje właśnie tej rozmowy o uczuciach, ale nikogo tu nie ma dla mnie... Niewiele na to mogę poradzić. Nikt nigdy nie widzi mnie takiej jak teraz. Zimnej, z niemym wzrokiem, mokrymi policzkami, pogryzionymi ustami, nieruchomej, pustej. Wydaję się taka..spokojna. Lecz to tylko pozory, serce chce bić coraz wolniej, ale wierzę, że czeka mnie coś dobrego. Choćbym miała czekać aż do śmierci, nie poddam się. Wciąż zastanawiam się skąd biorę tyle siły. Cierpliwości potrafiłam się nauczyć i bardzo ją cenie. Ale ta siła? Nie znam odpowiedzi. 

środa, 31 lipca 2013

For Everything A Reason

Ta noc, jedna z tych które znam doskonale.I ten wzrok, charakterystyczny, choć zarezerwowany tylko na takie momenty jak ten. Nawet nie wiem co chcę powiedzieć.
Za to wiem, że nie mogę się doczekać tej czułości , delikatnego dotyku. Dłoni wypełnionych ciepłem. /
Widziałam jak odchodzisz. Bolało. Jak cholera. Boli do dziś. Wciąż się do Ciebie odzywam bo nie doszłam do momentu w którym godzę się na taki obrót spraw. Ale zaczynam powoli wątpić czy odpowiedziałabym twierdząco, gdyby ktoś zapytał czy chcę powtórki. Szczęście które mi zapewniłeś, było rekompensatą zadanego bólu przy niemym odejściu. Ale... Byłam jak dwumiesięczny szczeniak, porzucony w lesie, przywiązany do drzewa - bo znudziłam się właścicielom. I widziałam jak odchodzisz. Płakałam, bo na nic więcej nie było mnie stać. Potem miałeś już nowe zwierzątko, a ja będę pamiętać to na zawsze. Myślę o Tobie i czuję jak coś spływa mi po twarzy. Ojej, to łzy przesiąknięte Twoim imieniem. Sama musiałam się odwiązać, nikt nie przybył mi z pomocą. Dość długo czekałam na wyjaśnienia. Niewiele zmieniły, ale przynajmniej zadręczałam się nieco mniej. Odrobinkę. 

sobota, 22 czerwca 2013

Everybody makes mistakes, not everyone reparis

Co jest nie tak? Znowu miałam zacząć pierwsze zdanie od ''nie''. Jak widać pozostaję w fazie zaprzeczania. Mówiłam, że dojrzałam. To prawda. Ale to nie znaczy tym samym, że się diametralnie zmieniłam. Jestem otwartą księgą, lecz nigdy nie wyciąganą z półki. I jest mi smutno. To znowu ten popieprzony, dziwny stan kiedy łzy nie chcą spłynąć, a ja siedzę z nieprzytomnym wzrokiem i przygryzam wargi. Nie wytrzymam. Już nie wytrzymałam. Mam szczerze dość. 

czwartek, 13 czerwca 2013

Shaking. Crying. Say hello to PAIN.

Znowu. Kolejny pieprzony raz trzęsę się z tym nieobecnym wzrokiem, wręcz obłąkanym. Wciąż nie mogę się przestać trząść. Nie jest zimno. Może troszeczke. Łzy spływają po cichu, powoli. Przychodzi otępienie. Coraz słabiej się trzęsę. Kiedy tylko pomyśle o bólu przychodzi atak. Ból to On. Co Ty wygadujesz?! On to Twoje małe szczęście, Twoje małe słoneczko, odganiajace złe chmury. On to radość i uśmiech.
Czas zatopić łzy w nieokiełznanych snach. Utulić niespokojne myśli. Odpocząć. 

sobota, 8 czerwca 2013

How long?

Przyjemność dla przyjemności. Wszelkie zależności prostych i skomplikowanych schematów. Każdy dźwięk był zapowiedziany. Nie ma nieprzemyślanynch dźwięków. Są tylko słowa i czyny. Ten głos zagonił mnie na krawędź. Granicę istnienia. Moje myśli do nich wszystkich mkną. Nigdy nie wypowiadam ich imion, prawda? To zawsze On, Ona, Oni, Ich, Wasz, Mój. Ta kwestia pozostaje niezmienna. Są tak daleko, bo już nie blisko. Znowu odszedł. On jeden, ten rzekomo idealny. Byłby bez aspektu bycia takim skurwysynem.
Szczerość i cierpliwość. Tego mu zabrakło, a ma to ktos inny. 

niedziela, 2 czerwca 2013

Give me your hand

Życie to pasmo powodzeń i niepowodzeń. Łez i uśmiechu. Nawet uśmiechu przez łzy. Czuję jak się zbierają. Niezdecydowane czy już popłynąć. Jedna dotarła już do kącika ust. Słona. Jak zawsze. Jestem przyzwyczajona do tego smaku, choć zawsze mnie zaskakuje. Bolą mnie usta. Bardziej niż zwykle. Tak często przygryzane, w bólu nieświadomości. Unikałam indywidualizmu, zawsze mówiłam, że 'ktoś', że 'coś'. A teraz to ja siedzę z nieobecnym wzrokiem. Czuję przenikające mnie zimno, coraz bardziej, coraz szerzej, coraz głębiej. Uśmiecham się lekko, choć nie wiem po co. Znikam. Rozpływam się pod natłokiem tego wszystkiego. Tego cholernego dziwactwa. 

sobota, 11 maja 2013

Can I be close to you?

Nie wiem dlaczego większość swoich zdań zaczynam od ''nie''. Szczerze nie mam pojęcia. Czy to wynika z zaprzeczania? Z niedopuszczenia rzeczy, zjawisk do siebie? Bo ja rzeczywiście czasem wolę czegoś do swej świadomości nie dopuścić. Pozwala mi to wierzyć, że wciąż jest nadzieja. Że mogę dalej walczyć, nie poddawać się. Nie dopuszczam wtedy do siebie możliwości rozpadu na miliony małych kawałków, które zbierałam już setny raz. Zbierałam na kolanach, kleiłam upływającymi miesiącami, a ktoś zawsze zaraz po skończeniu swego rodzaju dzieła, przychodził i niszczył cały plan. Z czasem przestałam planować. Bo co się działo z moim planem? Znikał. Jak oni wszyscy. Ostatnio wspominałam o tym, jak chętnie wybrałabym się w podróż, aby się zgubić. Tylko co to za dziwaczny PLAN aby PRZYPADKIEM się zgubić? Toż to niedorzeczne. Chodzący paradoks. Leciutko stąpający po ziemi. Teraz wydaje mi się, iż ja jestem miastem. Albo zagubieniem. Jednym z dwóch na pewno. Kiedy opadną emocje, wraca do Ciebie trzeźwy tok myślenia. Masz kontrolę. Jest ona nadwyraz potrzebna jeśli wciąż szukasz siebie. ja właśnie szukam. Czasami wydawać by się mogło, iż jest to wyjątkowo trudne. To dla jednych będzie cel życia. Dla innych rzecz oczywista. Natomiast dla mnie to wciąż nieznane tereny. A ja siedzę, zmarznięta. Siedzę zmarznięta od tysięcy dni. Nie było jeszcze takiego dnia, w którym mogłabym przyznać, iż wypełnia mnie ciepło i siła. Słońce nie da mi tego ciepła, jakie mogłoby dać serce wypełnione miłością do drugiego człowieka. Nie jestem szczęśliwa, znowu nie. Cholera nie. Bywam czasami i owszem. Ale nie jestem. A czuję kolejną łzę i krew w ustach. Wytarłabym ją, ale jestem pewna że za minut kilka pojawi się kolejna. Zastąpi ją. Ludzie robią to samo. Zastępują się. Pamiętam jednak, że nie ma na świecie dwóch takich samych łez, kropli krwi, roślin, zwierząt czy ludzi. Możesz się do czegoś odwołać, kontynowac ten motyw, ale to wszystko. Nawet jeśli słucham tej samej piosenki, wciąż powtórnie ją odtwarzając, ona już nie jest taka sama jak na początku. To dotyczy tak samo ludzi. Każdego dnia jesteśmy inni. Może powtórzyć się historia, ale nie wszystko. Wszystko to pojęcie okropnie względne, zdaje sobie z tego sprawę. Lecz co to za różnica. Pozostała mi już tylko cisza. Nawet się nie odzywam, nie proszę, nie zabiegam, nie błagam. Tylko tęsknię. Wspominam. Nie żałuję, wbrew możliwym pozorom. Miałeś byc ukojeniem mojego strachu, zmartwień i nerwów. Gdzie jesteś teraz? Gdzie się podziewasz? Czy naprawdę jesteś szczęśliwy? Proszę nie odpowiadaj. 

niedziela, 24 marca 2013

The First Time

Jak to jest? Robisz coś w czym najprawdopodobniej nie jesteś najlepszy na świecie bo zawsze znajdzie się ktoś jeszcze lepszy, to pewne. Wiem, wiem, to nie podbuduje Twojej pewności siebie. Nie wiem nawet jeszcze co chce teraz przekazać, naprawde nie wiem. Znowu jestem tą małą zagubioną dziewczynką. Jak gąbka chłonę wcześniej wyzbyty strach. Właśnie miałam powiedzieć, że nie wiem kim jestem. Sobą, czy tylko iluzją? Nie wiem jak inni ludzie widzą świat, choć jestem całkiem empatyczna. Mimo to nie wiem, bo wydaje mi się, że mam klika światów w zanadrzu. Mam tyle teorii, gdzie połowa nie jest wystarczająco rozwinięta, aby się nimi z kimkolwiek dzielić. Nie przeszkadzają mi moje monologi, serio. Czuję się wtedy taką sobą, dziwną, skomplikowaną, choć na pozór normalną. Dlatego w tym momencie przygryzam wargi i leciutko się uśmiecham, skoro to wszystko staje się coraz bardziej pokręcone. Chcę być w czymś dobra, większość z nas chce, prawda? Zakładam, że mamy jeszcze jakieś aspiracje wobec nas samych. Ale jeśli ja mam być dobra w byciu mną, dziwnym stworzonkiem, to jestem w stanie się z tym pogodzić. Jestem, naprawdę jestem. Dopiero teraz to odkrywam. Całe szczęście nie jest za późno. Kiedyś cholernie bardzo, niekiedy za wszelką cenę chciałam być dobra. Być dobrym człowiekiem. Ale wiesz co? Straciłam tak wiele, na pozór cennego. Nie. To nie prawda. To totalna bzdura. Chyba znowu dojrzałam, zmieniłam się, nazwij to jak tylko Ci pasuje. Bo to bez znaczenia. Bez znaczenia jeśli rozmawiasz ze mna codziennie i nie wpływam na Ciebie w żaden sposób. Możemy rozmawiać nawet trzy lata, bardzo proszę. Jest to istotne jeśli po kilku, nawet kilkunastu miesiącach potrafisz znowu się do mnie odezwać, powiedzieć, że tęsknisz i że mnie potrzebujesz. Wcześniej bałabym się pomyśleć, że może ktoś mnie potrzebować. Teraz pewności też nie mam, ale ryzykuję. Tylko dlatego, że już nic więcej stracić nie mogę. Przede mną tylko zyski. Im mniej martwisz się o najmniej istotne szczegóły, tym łatwiej jest odnaleźć się w danej sytuacji. Jednak moje gadanie nic tu nie da, jesli sam do tego nie dojdziesz. Ja dotarłam do tego momentu i nie wiem czy nawet nie jestem z siebie dumna. Chcę poświęcić kawałek mojego życia na podróżę. Nagle doszły do mnie wszystkie rzeczy które chcę robić. Chcę zgubić się w nieznanym miejscu i nie chcieć wracać. Nigdzie się nie spieszyć, nie martwić. Jeśli robisz coś, co potrafi Cie uszczęśliwić, choćby na moment, wtedy masz fundament aby stać się szczęsliwym na dłużej. Ja wcale nie potrzebuję wzbudzać w kimś ogromnych emocji. Chcę tylko, abyśmy nie bali się słów, a szczególnie emocji. Chcę rozmawiać z kimś, słuchać Jego teorii, jeść, wygłupiać się, kłócić i podróżować też. Nie wiem jeszcze do kogo konkretnie się zwracam. Nic nie podsumuję, bo to jeszcze nie koniec. 

niedziela, 24 lutego 2013

How you remind me

Czy możesz być pewien mówiąc, że wiesz kim jesteś? Był to tylko Twój wybór i tylko i wyłącznie Twoje decyzje? O Twoich upodobaniach, drodze którą podążasz? Czemu nie patrzysz na to inaczej? Może to ludzie, którzy nas otaczają nas kształtują. To jest ogromnie możliwe. Tylko się szczerze, najobiektywniej jak tylko możesz, zastanów. U połowy dzieje się tak z chęci zaistnienia, parcia na poparcie u innych, to oczywiste. Zacytuję siebie w tym momencie: ''Znajdź mi na ulicy 15latkę/a z wartościami takimi jak miłość, rodzina, przyjaźń czy dobro''  Nie mam zamiaru nikomu ubliżać, rok temu przecież sama miałam tyle lat. Przeraża mnie, przeraża; to co się teraz dzieje. Zauważyłam swego rodzaju chęć bycia dobrym. Tylko skąd mam odwieczne wrażenie, że to obłędne kłamstwo? Niby się staramy, właśnie. NIBY. Wszystko jest takie irracjonalne. Pokaż mi coś prawdziwego. Proszę, pokaż. Dzisiaj już wiem, że to najtrudniejsze. Być sobą, tylko sobą. Bez domieszki nikogo z otoczenia. Nie staniesz obok, nigdy. Twoje myśli wypełniają Cie po najdalsze brzegi kończyn. Przyłóż palce do tętnicy. To TY. Twoje wnętrze, Twój świat, tylko Twój. Możesz zrobić z tym co tylko chcesz. Lub nie robić nic. Zgubić się. A potem się odnaleźć. Albo zgubić się umyślnie, jeśli to możliwe. Kiedy gubisz się, instynkt czuje się zagrożony, pojawia się panika. Istnieje prawdopodobieństwo, że zwątpisz w siebie, w swoje możliwości. Chaos. Natychmiastowo każda otaczająca Cie rzecz staje się obca, niesamowicie nieznana i dziwna. Ludzie patrzą inaczej, natłok myśli. Dreszcze. Smak krwi z ust. Ah, tak doskonale to znam. I ten wzrok. Nieobecny, zły, nawet zdajesz sobie z tego sprawę. Okazuje się, że potrafisz używać go umyślnie. Zaciskasz dłonie, bo wiesz że to tylko pewna część Twego złowieszczego alter ego. Jeśli to nie ono, masz powód do niepokoju. Nie mogę być pewna i nigdy nie będę, że choć w małym stopniu jesteś w stanie postawić się w sytuacji o której mówię. Może jesteś tak kurwa stabilny i świadomy, dojrzały. Wiesz co Ci powiem? Że Twoje życie jest nic nie warte, jeśli zawsze wszystko było dobrze. Jeśli chodzi o mnie, jesli kiedykolwiek chodzi, to już jestem świadoma swojego strachu. Cholernie boję się ludzi. Dlatego mój świat jest tutaj. Ludzie mniej Cie oceniają. Pada mniej złych słów. Boję się, że będę cierpieć niż teraz czy kiedyś. Z tego da się wyjść, oczywiście. Oznaczałoby to, iż się poddałam gdybym nie próbowała i nie ryzykowała. A robię to cały czas, każdego dnia. Nawet jeśli tego nie widzisz, nie próbujesz dostrzec. Jesteś zaślepiony swoim światkiem, prawda?
Czy aby nie pokazałam zbyt wiele siebie? Nie odkryłam za dużo? Nieważne, ludziom i tak nie zależy, nie dbają o to. Zapomną. 

wtorek, 12 lutego 2013

I supposed to know her

Naprawdę śmiesz powiedzieć, że mnie znałeś? Jak możesz? Ty nie wiesz jaki jest mój ulubiony kolor, choć nie twierdzę aby był to dobry wyznacznik tego czy się znamy, czy też nie. Czy się powtarzam? A nie zauważyłeś, że naprawdę to robię? Powtarzam siebie i to co myślę. Nie robiłabym tego gdyby mi nie zależało, wiesz? Nie. Nie wiesz. Nie masz cholernego pojęcia o tym bo; zaryzykuję, nie zależy Ci na mnie tak jak mi na Tobie. Tak sądziłam. Przysięgam, że byłam tego pewna. Nie możesz, nie zgadzam się abyś znienacka wyskakiwał z tekstem, że potrafisz siebie strofować i doskonale zdajesz sobie sprawę że to nie zadziała. Że to irracjonalne. Nie ma szans. W naszej dwójce, to ja jestem infantylną marzycielką, wiecznie nadzieja trzyma mnie za mały palec u ręki. Jak dziecko. A nie mówiłam? A nie mówiłam tego sama sobie?
Dlaczego nie potrafię? Dlaczego nie potrafię zwyczajnie odpuścić? Każdego dnia widzę, ze Go nie ma. Aż tak ślepa nie jestem. Co nie zmienia faktu, że chciałabym aby był. I co wtedy? Wtedy każdego dnia mogłabym uczyć się być szczęśliwa. Nie ma rzeczy niemożliwych, prawda?
Już nie wiem co powiedzieć, naprawdę nie wiem. Zamarzłam w bólu.