niedziela, 20 października 2013

How dare you?

Jak śmiałeś powiedzieć, że ją znasz. Nawet nie wiedziałeś jaka jest jej ulubiona książka. Ani film. Ani piosenka.
Nie jestem przygotowana. Nie wiem tylko czy na to się kiedykolwiek można przygotować.Nikt nie pyta się nas czy chcemy być tu i teraz. Ale jesteśmy. Czasem rzeczywiście uda się mieć na to wpływ, ale do tego także trzeba dorosnąć. Nie wiem czy wiek jest wyznacznikiem tej rzekomej dorosłości. Może samotność? Może szczęście? Może doświadczenia? Nie będę zgadywać, nawet nie próbuję. Tak długo błądzę, nie chce dłużej. Jednak.. z drugiej strony, kto da mi pewność, że to nie na tym wszystko polega? Na błądzeniu i odnajdywaniu siebie. Gdzieś w między czasie. Pomiędzy jednym, a drugim 'nie', które tak często powtarzam.
Znam tak wielu ludzi, a jednak nie znam. Połowy z nich nawet nie poznałam barwy głosu, uniesionego tonu i... I co mam z tym zrobić? Nic nie mogę. Nie mam aspiracji na władanie światem, o nie. Niech on mną zawładnie. Porwie. A ja syndromem sztokholmskim zakocham się w nim. Świat będzie moim Światem. Czy to w ogóle możliwe? Potrafisz sobie to wyobrazić? Spróbuj. Jedno egzystuje tylko i wyłącznie dzięki drugiemu. Ostatni dzięki pierwszemu. Zło dzięki dobru. A ja? Cholera nie wiem. Choć to chyba nie kwestia połówek, drugich części i uzupełnień.
Czasami mam dość samej siebie. Nie wiem jak ze sobą wytrzymać. Mam dość, ale wiem, że dam radę i to tylko kwestia czasu. Prawda? Życie to różne kwestie. I tyle.
Ze słabością przyznaje, że mimo strachu, który najsilniej mną włada, potrzebuje kogoś. Nie tylko kogoś, ale Tą Osobę dla mnie. Kiedy nie będę musiała mówić czego potrzebuję, a On już mi to da. Kiedy nie będę musiała mówić co chcę usłyszeć, a On już to powie. Kiedy mimo upływu czasu wciąż będzie wypełniał mnie ciepłem i powodował dreszcze na całym ciele, niby zwykłym dotykiem. Kiedy za każdym razem przy usłyszeniu dzwoniącego telefonu będzie na setną sekundy zamierać mi serce, tylko po to aby za chwilę bić zdecydowanie zbyt szybko, w przeświadczeniu że to On dzwoni.
Nie wiem co bym wybrała, gdybym miała znowu wybór. Czasami chcę krzyczeć, tak głośno. Najgłośniej. A nie mówię niczego nawet szeptem. Uśmiechem przez łzy próbuję przekonać samą siebie. Tylko do czego? Że takie było przeznaczenie dla mnie? Zaprzepaścić życie, aby wygrać chwile? Czysty absurd. Czyli jestem absurdem? Staczam się w dół, czy pnę w górę? Nie wiem. Znowu. Naprawdę nie wiem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Thanks!