sobota, 16 listopada 2013

That's why I'm gone

Nie było jej kilka lat, kilka miesięcy, może dni. Nie było jej chwilę, a twierdziła, że będzie na zawsze. To o tym piekle mówiła. Kiedy ktoś odchodzi, nagle jest wszystkim czego potrzebujesz. A potem mówisz; Nie, nie zasługuję na to. Mówisz to sobie, aby za chwilę pomyśleć, nie, tak tylko sobie wmawiam. Przecież w zamyśle chce się być dobrym. Udało się, czy nie? 
Aby coś osiągnąć, trzeba bardzo mocno chcieć, a ja chyba nie chcę wystarczająco. Lecz nie lubię podstaw, resztek, zwyczajów i nudy. Chcę to czego mieć nie mogę, a gdy to już mam - cel osiągnięty, więcej mi nie trzeba. Podane na tacy, już tak nie zachęca, nie kusi, nie doprowadza do szaleństwa rozkoszy pragnienia.
To nic, że to sen. Najważniejsze, iż śnisz. Wpadasz w inną przestrzeń, nigdy taką samą, a zawsze cudowną. Skąpaną w strachu, euforii lub przyjemności.
Znam za dużo historii, zbyt wiele twarzy, kłamstw, komplementów, a za mało ciał ludzkich, ciepłego dotyku, objęcia ramionami i pocałunków w szyję. Dlatego za każdym razem przeżywam wachlarz pozytywnych uczuć, kiedy czuć czyjąś obecność, choć nie daję tego po sobie poznać. Cieszę się w ciszy. I w ciszy odchodzę. Znikam sobie.
Żegnajcie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Thanks!