czwartek, 5 czerwca 2014

Melody

Co mnie uratuje?
Uratuje tak w ogóle?
Spersonalizowana grawitacja trzyma mnie w IX kręgu. Za blisko czy za daleko od Niego? Idzie moim śladem, ciągnie sznur miłości. On na pewno tu jest. Jest we mnie. Zaciska pięści i zapełnia myśli.
Do ilu mam policzyć byś zniknął?  To sztuka być lękiem.  Szczególnie moim. Pieśń lękliwa budzi lęk, a ja gram.

Patrzą na mnie,
więc pewnie mam twarz.

Ze wszystkich znajomych twarzy 
najmniej pamiętam własną.   / M. Białoszewski 



Jego też nie pamiętam. Ale to nic, wielorazowość myśli o Nim doprowadziłoby jego ego do takiej euforii, że z porównaniu z tym, Himalaje okazałyby się pagórkiem. zaledwie tak. 

Masz w swoich marzeniach wizję wizji. Wyobrażenie cudzych wyobrażeń. Chciałoby się przelać te pragnienia w dusze obcych nam ludzi. By gładził dłonią policzek przy pocałunku, by wodził palcami po skórze, by akceptował smutek, by mówił pięknie i równie pięknie myślał. By był niezużyty, bo co jeśli  można kochać raz za mocno? Tak, że nie starczy prawdziwego uczucia na kolejny pseudomiłosny przypadek? By dominował i rzucał pionkami o ścianę, by się głupio nie uśmiechał, by nie robił na złość, ale złościł i frustrował. By nigdy nie dotykał jak Jego poprzednik. By nie był poprzednikiem. Żeby kochał i nienawidził, bo jedno uczucie może się wypalić i nic nam wtedy nie zostanie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Thanks!