piątek, 28 października 2011

Rainbow

Prędzej czy później to wszystko wróci
To co tak nagle wypadło nam z rąk
Zgasi pragnienie po wielkiej suszy
Spadnie na ziemię a ta wyda plon
Prędzej czy później los się odwróci
Wyrówna bilans poniesionych strat




Takie chwile, kiedy zamykamy oczy
i wracamy do tych dni jeszcze raz,
subtelny uśmiech i cichuteńki płacz.
Najprzytulniej jest mi tam, gdzie nikt nie zdąrzy,
nie odnajdzie drogi nikt oprócz nas.
Nas...




Ciche tchnienie małej dziewczynki pełnej gigantycznych trosk. Usychająca nadzieja sprzed lat. Przypomnienie ciepła dłoni, jego dłoni. Jednak zbyt często wracam do tamtego dnia.  

Zawsze tak mam kiedy do czegoś już finalnie dojdzie, po zakończeniu wymyślam kolejne inne, niektóre nawet niemozliwe wersje tego co sie już stało . Nie ma to najmniejszego sensu. Przecież ja to wiem. Tylko jakie to ma teraz znaczenie? W sumie to żadne. 

Znowu te niepotrzebne wieczorne łzy, które jednak mimo wszystko pomagają.Ale jest dostatecznie poprawnie. Ja naprawdę lubie płakać. To ułatwia sprawę.  Nie rozumiem wciąż tej chorej anomalii i okoliczności ostatnich zdarzeń. Sama też jestem nie do zrozumienia.
Dlaczego ten czas jest aż tak potrzebny?  Dokładnie rok temu  wyznawałeś mi te swoje silne uczucia, a dzisiaj nie wiesz jak  się nazywam i kim jestem. A to co było? to sie już kompletnie nie liczy? Wszystkie te piękne słowa, obietnice. Cholera, na co to było? Na to żeby tak znienawidzieć tych snów, bo w nich występowałes aż do tego stopnia  by przestać chodzić spać? Po to? a może po to by w najbardziej nieoczekiwanych momentach popadać w bezdenną otchłań i spadac, długo spadać na dno. tkwić tam miesiącami? Jeśli nie to nie wiem już po co. Nie zrozumiem siebie. 

1 komentarz:

Thanks!