poniedziałek, 31 października 2011

You Are My Life Now

Mogę wreszcie powiedzieć, że jest dobrze. Finalnie po wielkich trudach uśmiecham się mimowolnie nawet nie wiedząc kiedy. Z jednej strony bardzo sie ciesze, ze to już. Jednak z drugiej strony obawiam sie, ze bede szczesliwa i za wczesnie sie tym pochwale i znowu czar pryśnie. Jak po północy dla Kopciuszka.
Pozostaje mieć nadzieje, że tak pozostanie chociaż hmm.. tydzień? Już byłoby to coś.
Zobaczymy. Obym jutro nie pisała czegoś innego.



I wish you were here. 

1 komentarz:

Thanks!