środa, 2 marca 2011

Don't let me go...

To się rozpada. Jakkolwiek by tego nie nazwać, rozpada się. Nie chciałam, ale i tak zobaczyłam ile rzeczy straciłam. No i ja sama też się rozpadam. Na tysiące drobnych kawałeczków. A ludzie potrafią odejść z dnia na dzień, nawet się nie żegnając i wtedy zawsze żałujemy, że nie powiedzieliśmy im, jak bardzo ich kochamy i jak bardzo są dla nas ważni. Żałujemy- ja też żałuję. Ale to jest tak jakby wrzucić miniaturową igiełkę do ogromnego stogu siana, a za 5 sekund chcieć ją stamtąd wyciągnąć. ja często robię rzeczy podobne do wrzucenia tej igiełki... niektórych rzeczy nie da się odwrócić. tak po prostu. po prostu się nie da.



mówiąc, że tęsknie, byłoby to ogromnym niedomówieniem, skoro jest to o wiele większe i silniejsze.  
Znowu boję się operacji, strasznie się boje. tym bardziej, że nie wiem kiedy to nastąpi. Ten permamentny strach...
Jednak z jednej strony chciałabym posiedzieć przez krótki okres czasu sama, zupełnie sama, w pustych, białych ścianach...
A z drugiej strony boję się, że będzie mi okropnie tam smutno, bo nie mam co liczyć na czyjekolwiek odwiedziny. 
czytaj : jedno zaprzecza drugiemu, czyli mam wodę w mózgu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Thanks!