poniedziałek, 28 marca 2011

In this happy little house...

Już od samego początku kiedy to ją 'poznałam' w końcówce 2009 roku byłam niemal w pełni świadoma czego się podejmuję. Jak wtedy na mnie to było to racjonalne myślenie. A potem oni. pojedynczo, powoli dołączali 'do mnie'. Szkoda, że tylko 1/4 z nich została ze mną do teraz. Niestety dopiero teraz odczuwam skutki całego tego zajścia. Okazuje się, że bardziej ufam ludziom, którzy są ode mnie tak strasznie daleko niż tym, z którymi mijam się codziennie na korytarczu. Jakby na to nie patrzeć, jest to dobijające. Czekaj czekaj. Czy mogę ufać? 
Teraz to już chyba nic nie mogę. Naprawdę nic. Nie mogę nawet kiwnąć palcem. Nie mówiąc o odwróceniu się i spojrzeniu komuś w przepełnione strachem i niekiedy bólem oczy. Nic nie mogę. Tylko, że tak strasznie tęsknie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Thanks!