niedziela, 6 lutego 2011

Ostatnie sekundy życia.

Zbyt dużo mi się nagle na mnie zwaliło, chciałabym zrobić sobie włącznik i wyłącznik siebie samej. Ale wiesz co? Gdybym na chwilę obecną miałabym przestać istnieć  w ostatniej sekundzie swojego życia chciałabym widzieć Jego uśmiechnięta twarz i nic więcej, naprawdę. to wszystko czego bym chciała. Już całkiem dawno nie trzęsłam się aż tak ze strachu. Tyle okropnych scenariuszy mi się nasuwało do głowy, w ogóle nie mogłam zasnąć, nie wiem jak mi się to udało potem. Znowu nie jestem gotowa na nic. Ani na kolejny dzień niewiedzy co u Ciebie poza ''spoko:d'' bo uwierz, to nie mówi mi zbyt wiele... Ani na przygotowanie się na cała tą operacje, ani na późniejsze rehabilitacje, ani na te lata przede mną skutków całego zajścia. Naprawdę nie jestem na nic gotowa. Marzyłabym o kimś, kto mógłby mnie teraz wesprzeć, ale tego nie robię. Nie proszę też, bo nie chce litości, tylko prawdziwej przyjacielskiej miłości i troski. A to co dzisiaj zaszło wzbudziło tylko ogromną nienawiść do was, nie tego akurat sie spodziewałam, ale kolejny raz musiałam być kimś kim w ogóle nie jestem i dawałam z siebie wszystko, żeby tylko nie wyjść. a co do moich granic, które wczoraj przekroczyłam nie spowodowały mojego upadku, tylko takowe osunięcie się mojego niestałego gruntu i teraz wiszę między gruntem a otchłanią i wyjścia są dwa: albo ktoś mi pomoże powrócić na grunt albo spadnę i to będzie koniec. z tymczasowym stanem 95% to opcja druga bo nie ma tego 'ktosia'.
Mam ochotę wyłożyć na stół tysiące przekleństw jak mi jest źle, jak nienawidzę ludzi, jak wszyscy są bezdusznymi egoistami, ale nawet na to nie mam siły.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Thanks!